wtorek, 31 marca 2020

KARTOTEKA - Ewa Pirce




Imię i nazwisko / Pseudonim: Ewa Pirce

Informacja o autorze:
Ewa Pirce przygodę z pisarstwem rozpoczęła od publikowania swoich tekstów na blogu, a później na platformie Wattpad. W 2017 roku wydała swoją debiutancką książkę pt. „Córka pedofila”, która przyniosła jej dużą popularność wśród czytelników. Potem sukcesywnie od 2018 roku wydawała kolejne swoje powieści: „Obietnicę”, „Zapisane w pamięci”, „Odkupienie”, dwie części „Dopóki nie zajdzie słońce”. W międzyczasie napisała kilka opowiadań opublikowanych w antologiach Grupy Literackiej AILES: „Godzina diabła”, MDS: Miłosne rewolucje i „Dopóki śmierć nas nie rozłączy”. Prywatnie jest matką, żoną, siostrą i przyjaciółką. Kocha nie tylko pisać, ale i czytać książki. Jej drugą wielką miłością jest muzyka – główne natchnienie i inspiracja. Dlatego w klawiaturę stuka ze słuchawkami na uszach i kubkiem zielonej herbaty w ręce. A gdy musi odpocząć, ogląda ulubione seriale.


1. Co najbardziej lubisz/doceniasz w życiu?
Lubię ogólnie życie i wszystko co się z nim wiąże (wszystko, co pozytywne, rzecz jasna). Doceniam natomiast wspaniałych ludzi, których mam szczęście znać i którzy mnie otaczają.

2. Ile książek masz na swoich półkach?
W swojej prywatnej bibliotece ponad dwa tysiące, chyba, że doliczymy książki córki i synka, to będzie niespełna trzy tysiące :D

3. Możesz zmienić świat, co robisz?
Pozbywam się chorób, głodu, cierpienia, a w serca ludzkie wlewam znaczną ilość empatii.

4. Jakie masz talenty?
Nie wiem, czy w ogóle jakieś posiadam :P Chyba o to warto by było zapytać kogoś z mojego otoczenia.

5. Skąd bierzesz pomysły na imiona dla bohaterów?
Różnie, czasami są to moje ukochane postaci z filmów czy seriali. Ulubiony piosenkarz, albo moja Marysia mi podpowiada.

6. Jak wygląda Twój pokój (dowolny bądź ulubiony)?
(Śmiech) musiałabyś wpaść do mnie na kawę, wtedy byś zrozumiała skąd moje rozbawienie. Nie posiadam takiego miejsca.

7. Co najbardziej lubisz robić w czasie wolnym? (Poza czytaniem i pisaniem).
Oglądam seriale. Baaardzo to lubię i pozwalają mi się odprężyć. Jeśli liczyłaś na jakieś aktywności to nie… Jeszcze do tego nie dorosłam chyba :P Ale zamierzam wrócić do Jogi.

8. Co najbardziej lubisz jeść?
Barszcz czerwony! Mmm

9. Jaki jest najważniejszy dzień w Twoim życiu, dlaczego uważasz że to właśnie ten?
Każdy dzień jest dla mnie ważny. No, a te najbardziej zapamiętałe to chyba dni w których urodziłam swoje dzieci.

10. Gdybyś miała/miał jedno życzenie to poprosiłabyś o?
O to, by nikt z moich najbliższych nigdy nie zachorował.

RECENZJA „Z tobą zawsze” Beata Sagan




RECENZJA „Z tobą zawsze” Beata Sagan

O książce:
Data wydania: 27 marca 2019
Kategoria: romans
Wydawnictwo: WasPos

Opis książki:
Joasia ma wszystko, o czym marzy typowa nastolatka. Jest ładna, popularna i lubiana. Ma kochającą rodzinę i wiernych przyjaciół. Do pełni szczęścia brakuje jej tylko jednego – chłopaka. Wybrankiem jej serca jest nikt inny, jak sam Marek – najprzystojniejszy i najfajniejszy chłopak w całej szkole. Joasia ma ostatni rok, żeby zdobyć jego serce i pójść z nim na studniówkę. Wydaje się, że na drodze stoją jedynie jej nadopiekuńcza mama oraz wkurzający sąsiad. Czy faktycznie tak jest? A może to właśnie sama Joasia jest przeszkodą na drodze do swojego szczęścia?


Moja opinia:
„Z tobą zawsze” to debiut Beaty Sagan, który wpisuje się w romatyczny klimat, a jego bohaterami są młode osoby.

Głównymi bohaterami są Joanna i Marek.
Nastolatka ma wszystko: kochającą rodzinę, cudownych przyjaciół. W szkole jest lubiana, jednak czegoś jej brakuje – chłopaka. Chciałaby się zakochać, poczuć, czym jest młodzieńcza miłość.
Upodobała sobie Marka, który wydaje jej się ideałem. Typowy przystojniak, za którym szaleją wszystkie dziewczyny w szkole. Jest popularny, lubiany i Asia chce być właśnie z nim. Zwłaszcza, że jest w maturalnej klasie i czeka ją studniówka, a którz byłby lepszy u jej boku, niż właśnie on?


Joasia była bohaterką, która na początku nie przypadła mi do gustu, nie polubiłyśmy się, gdyż czasem wydawała mi się taka niedojrzała. Później, gdy starałam się ją zrozumieć, doszłam do wniosku, że ona po prostu ma inne priorytety niż ja, inny styl myślenia, bycia. Gdy udało mi się ją zrozumieć, zauważyłam, że jest to wartościowa bohaterka, która po prostu pragnie być szczęśliwa, a nieustannie napotyka na swojej drodze przeszkody, które jej to uniemożliwiają.

Kreacja bohaterów przypadła mi do gustu, bo dzięki temu, jak autorka ich przedstawiła, mogłam wczuć się w ich tok myślenia. Obie postacie pierwszoplanowe wydały mi się realistyczne, a uczucie, które bohaterka zasiała między nimi było naprawdę urocze. Takie lekkie i młodzieńcze, z problemami adekwatnymi do ich wieku.


Przyjemnie czytało mi się tę historię, poczułam się, jakbym znowu miała naście lat, chodziła do szkoły...
Naprawdę było to miłe uczucie, dlatego podziwiam autorkę za to, że tak łatwo mnie zmanipulowała i wciągnęła w swój świat. Jestem osobą, której naprawdę ciężko wciągnąć się w powieść, przeczytać ją z zapartym tchem i poczuć to, co czują w danej chwili bohaterowie.
Myślę, że w tym przypadku na korzyść powieści zadziałało to, że sama chodziłam do szkoły, przeżywałam wtedy różne rzeczy, towarzyszyły mi przeróżne emocje, pierwsze zauroczenia, fascynacje, przyjaźnie. Po prostu znałam to środowisko, taki świat i z nieskrywaną przyjemnością do niego wróciłam.

Jeśli lubicie lekkie powieści, które nie są zbyt absorbujące, a służą rozrywce, odprężeniu i wprowadzają czytelnika w świat, w którym poczujecie się przyjemnie – polecam!



poniedziałek, 30 marca 2020

RECENZJA „Zapisane w bliznach” Adriana Locke




RECENZJA „Zapisane w bliznach” Adriana Locke

O książce:
Data wydania: 15 maja 2019
Kategoria: romans
Wydawnictwo: Szósty Zmysł

Opis książki:
Siniaki znikają. Blizny pozostają jako świadectwo tego, że się żyło. Walczyło. Kochało.

Łatwo jest się zakochać. Z kolei odkochanie to najtrudniejsza rzecz na świecie. Elin i Ty Whitt są w tym beznadziejni…

Gdy lokalna gwiazda koszykówki uśmiechnęła się do Elin, było po niej. Tak łatwo przyszło jej zakochać się w ciemnowłosym bohaterze z czarującym uśmiechem i silnym, atletycznym ciałem. Aż uderza rzeczywistość. I robi to naprawdę mocno. Zakochanie się było zdecydowanie tą łatwą częścią. Patrzenie, jak to wszystko ulega rozpadowi, okazało się nie do zniesienia.

Gdy Ty wraca z nowo odnalezioną determinacją, by odzyskać rodzinę, Elin czuje się rozdarta przez walkę między przeszłością a możliwością nowego startu. To mężczyzna, do którego należy jej serce. A zarazem jedyna osoba, która może sprawić jej niewyobrażalny ból.

Życie nie zawsze jest łatwe. Miłość nie jest dla wrażliwych. Ale życie wciąż czegoś uczy, a Ty i Elin, oboje poznaczeni bliznami, są tego najlepszym dowodem. Jednak w tych bliznach zapisana jest ich miłość, która albo zwiąże ich ze sobą… albo rozdzieli na zawsze.



Moja opinia:
„Zapisane w bliznach” to kolejna powieść Adriany Locke, która wzrusza do łez i opowiada o ludziach, których życie naprawdę mocno doświadczyło.

Ty i Ellin Witt są młodym małżeństwem, w których codzienność wdarł się kryzys. Los postanowił sprawdzić ich uczucie i wystawił ich na próbę. Oboje nie potrafią odnaleźć się w nowej sytuacji, niedawno łączyło ich szalone uczucie, piękna miłość, a teraz... Teraz nie wiedzą, co przyniesie kolejny dzień.

Mężczyzna niegdyś był gwiazdą koszykówki, kochał to, co robił. Niestety, uległ wypadkowi, przez co stał się sfrustrowany i przeżył załamanie. Nie potrafi pogodzić sobie z tą sytuacją, a dodatkową trudnością jest to, że teraz jego żona stara się utrzymać rodzinę, a on może tylko bezczynnie na to patrzeć.

Frustracja między małżonkami jest coraz większa, kłótnie stanowią nieodłączny element ich życia. Kobieta stara się zrobić coś, aby ratować ich związek. Postawiła wszystko na jedną kartkę, która niestety zawiodła.

Jest coraz gorzej u gorzej, aż w końcu mężczyzna wychodzi z domu i nie wraca.

Ta historia była tak wciągająca, że czytałam ją z zapartym tchem. Wiem, że ludzie się zmieniają, aczkolwiek zmiany ukazane w tej powieści były bardzo obrazowe. Trudno mi się czytało o sytuacji tego małżeńtwa, ciężko było patrzeć na jego stopniowy rozpad. Sama jestem młodą mężatką z niewielkim stażem, dlatego łatwo było mi się wczuć w emocje tych bohaterów i targające nimi rozterki.

Adriana Locke bardzo realistycznie przedstawiła emocje, które zostały zawarte w tej książce. Podobało mi się, że nie były one przeryzowane, wszystko wydawało mi się naturalne, przez co bardzo pozytywnie to odebrałam.
Niemniej, bolały mnie pewne sceny, sprawiały, że czułam takie ukłócie w sercu i po prostu osobiście odczuwałam te emocje, przechodziły one na mnie.

„Zapisane w bliznach” to powieść, do której długo się przymierzałam, bałam się po nią sięgnąć, bo bałam się tego nawału emocji. Jestem naprawdę emocjonalną osobą, mam w sobie duże pokłady wrażliwości, empatii, w ogóle wszystkich emocji, dlatego wiedziałam, że ta książka rozbije mnie emocjonalnie. Zniszczy, zmiażdży, wypluje. I tak się stało, za co jestem jej bardzo wdzięczna.
Długo nie czytałam tak wzruszającej książki, tak dobrej, która z pewnością zapadnie mi w pamięci.

Piękna okładka, piękne wnętrze – polecam.



wtorek, 24 marca 2020

RECENZJA „Syn mafii” Samanta Louis




RECENZJA „Syn mafii” Samanta Louis

O książce:
Premiera: 24 marca 2020
Cykl: The Costello Family
Tom: 1
Liczba stron: 242
Kategoria: romans
Wydawnictwo: WasPos

Opis książki:
„Miłość. Tajemnica. Zdrada. Śmierć.
Salvatore Costello, dziedzic najbardziej wpływowej rodziny mafijnej, wraca do Nowego Jorku, aby przejąć stołek po nieżyjącym ojcu. Poniekąd, ponieważ jest jeszcze coś, czego pragnie równie mocno - Audrey Davis, kobieta strzegąca tajemnicy, która połączy nowojorską Cosa Nostrę z sycylijską mafią.

Kiedy Sal pojawia się w klubie swojego kuzyna, aktualnie pełniącego funkcję bossa rodziny Costello, spotyka tam Audrey. Kobieta ma słabość do Salvatorego, ponieważ osiem lat wcześniej, kiedy dopiero wkraczali w dorosłość, darzyła go wielkim uczuciem. Niestety ich drogi niespodziewanie się rozeszły. Życie Audrey u boku Lorenza nie należy do łatwych. Socjopatyczny capo traktuje kobietę jak swoją własność, chociaż ta nie należy do niego, nie stroni też od przemocy. Nie ma pojęcia, że wkrótce przyjdzie mu za to zapłacić.

Gdy Audrey trafia do rezydencji Costello, rozpoczyna się gra o władzę, w której dziewczyna staje się znaczącym pionkiem. Sal, aby odzyskać ukochaną i na nowo ją w sobie rozkochać, jest w stanie zrobić wszystko, jednak nie może zapomnieć o tym, jak ważną osobistością jest w półświatku.

Z tego starcia nikt nie wyjdzie cało. Czy jesteś gotowy, by wejść do świata pozbawionego wszelkich skrupułów i granic?

Moja opinia:
Chociaż coraz trudniej zabrać mi się za powieści w mafijnych klimatach, to po powieść Samanty Louis musiałam sięgnąć, gdyż znam styl autorki i liczyłam, że przywróci na nowo mój zapał do czytania takich książek.

„Syn mafii” to mogłoby się wydawać, jedna z wielu powieści o mafiosach, jakie mamy już nadto na polskim rynku wydawniczym. Jednak ta książka ma w sobie parę elementów, które zaskakują i sprawiają, że wyróżnia się na tle innych tego typu historii.

W tej powieści bardzo wyróżnia się kreacja bohaterów, którzy są bardzo realistyczni, tak jak ich uczucie. Chemia między głównymi bohaterami pojawia się bardzo szybki i równie szybko rośnie. Ponadto, mamy tu mocne sceny erotyczne, dlatego polecam tę powieść dorosłym czytelnikom, którym takowe sceny nie przeszkadzają.



Opowiem Wam trochę o bohaterach, zaczynając od Audrey. Striptizerka, która skrywa w sobie sekret, który poznamy dopiero później. Jest w toksycznym związku, w którym nie czuje się szczęśliwa, jednak coś ją trzyma przy tym mężczyźnie. Pojawienie się Salvatora w jej życiu sprawia, że wszystko zaczyna być trudniejsze. Mężczyzna wprowadza do jej codzienności zamęt, a relacja, która ich kiedyś łączyła pozostaje dla wszystkich wokół tajemnicą.

Salvatore nie zjawia się w życiu Audrey przypadkowo. To, co łączyło ich wcześniej sprawiło, że mężczyzna nie waha się ponownie pojawić w jej życiu. Zwłaszcza, że pragnie odzyskać to, co zostało mu skradzione.

Powieść Samanty Louis wyróżnia się na tle innych zwłaszcza jedną rzeczą – pasją. Autorka potraktowała ten temat z dużym zainteresowaniem. Czytając inne powieści mafijne, często zauważam ich płytkość – banalne dialogi, mafiosów, którzy nie budzą grozy, albo, co najgorsze – dziewczyny, które są żałosne i chętnie wchodzą w takie związki, zwłaszcza, gdy dany mężczyzna ją porwał – ten typ uważam za najgorszy. Natomiast u Samanty Louis informacje naprawdę były podane w ciekawy sposób, nie było to potraktowane pobieżnie. Ponadto, w „Synu mafii” tej mafii naprawdę było dużo, co bardzo mi się podobało. Dużo się działo, akcja toczyła się płynnie, a całość sprawiła, że takie mafijne powieści chce mi się czytać.



„Syn mafii” to intrygująca powieść w mafijnym klimacie, która jest inna od większości książek w tym stylu. Ciekawi bohaterowie, których możemy lepiej poznać, dzięki naprzemiennie prowadzonej narracji, stanowią jeden z lepszych elementów tej powieści. Przyjemnie się czyta ich historię, zważywszy na to, że ich relacja jest naprawdę wyjątkowa i ciekawa. Myśląc o nich, na mojej twarzy pojawia się uśmiech i pragnę, aby Samanta Louis jak najszybciej oddała w ręce czytelników kolejny tom tej serii.

Widać, że autorka podeszła do tej książki z sercem, bo nie było tu żadnych zapychaczy, zbędnych opisów, nudnych dialogów. Wydaje mi się, że pisarka od początku wiedziała jaki „produkt” chce podać czytelnikowi i dbała o to, aby odbiorca był z niego zadowolony.
Ja byłam i z przyjemnością mogę Wam tę książkę polecić.



KARTOTEKA - Elżbieta Ceglarek




Imię i nazwisko: Elżbieta Ceglarek

Informacja o autorze:
Mieszka, pracuje i tworzy w Bełchatowie. Wydała trzy powieści: Drugie życie Leny, Moja asteroida, Facet z pocztówki.

1. Co najbardziej lubisz/doceniasz w życiu?
Doceniam prawdziwą przyjaźń, o którą tak trudno w dzisiejszych czasach.

2. Ile książek masz na swoich półkach?
Trudno powiedzieć, nigdy ich nie liczyłam.

3. Możesz zmienić świat, co robisz?
Wyeliminowałabym biedę wśród ludzi i zwierząt. Tak skutecznie, żeby nikt na świecie nie chodził głodny.

4. Jakie masz talenty?
Oprócz pisania chyba żadnego innego. No może trochę gram na pianinie.

5. Skąd bierzesz pomysły na imiona dla bohaterów?
Po prostu z głowy.

6. Jak wygląda Twój pokój (dowolny bądź ulubiony)?
Najważniejsze jest biurko i laptop. No, jeszcze biblioteczka. Pozostałe sprzęty, rzeczy, meble nie mają już takiego znaczenia. Chociaż nie powiem, że nie lubię ciekawych wystrojów wnętrz.

7. Co najbardziej lubisz robić w czasie wolnym? (Poza czytaniem i pisaniem).
Spotkania z przyjaciółmi. Dobry film w kinie…, dobra kawa w kawiarni…, dobra książka  w domu…

8. Co najbardziej lubisz jeść?
Uwielbiam dania z makaronem  w każdej postaci. Poza tym może naleśniki…

9. Jaki jest najważniejszy dzień w Twoim życiu, dlaczego uważasz że to właśnie ten?
To było bardzo dawno, ale jak dla każdej mamy, tak i dla mnie najważniejszy dzień to ten, w którym urodziła się moja córka.

10. Gdybyś miała jedno życzenie to poprosiłabyś o?
O wnuki. Chciałabym już je mieć.

niedziela, 22 marca 2020

RECENZJA „Była sobie rzeka” Diane Setterfield



RECENZJA „Była sobie rzeka” Diane Setterfield

O książce:
Data wydania: 11 marca 2020
Liczba stron: 480
Kategoria: romans
Wydawnictwo: Albatros

Opis książki:
To była najdłuższa noc w roku, kiedy wszystko może się zdarzyć.
Trzy dziewczynki zaginęły. Jedna wróciła. Opowieść się rozpoczyna…

W ciemną noc w środku zimy w starej gospodzie nad Tamizą ma miejsce niezwykłe wydarzenie. Stali bywalcy właśnie zabijają czas opowieściami, kiedy w drzwiach pojawia się ciężko ranny nieznajomy. W ramionach trzyma martwą dziewczynkę. Kiedy godzinę później dziecko zaczyna oddychać, nikt nie może w to uwierzyć. Cud? Czy magiczna sztuczka? Może nauka będzie w stanie to rozstrzygnąć?

Mieszkańcy nabrzeży prześcigają się w pomysłach, by rozwiązać zagadkę dziewczynki, która umarła, a potem ożyła. Mijają jednak dni, a tajemnica wydaje się coraz bardziej nieprzenikniona. Dziewczynka okazuje się niema i nie może odpowiedzieć na pytania: kim jest, skąd pochodzi i co stało się z jej bliskimi. W tej sprawie pojawia się coraz więcej pytań i wątpliwości.

Tymczasem trzy rodziny wyrażają chęć, by wziąć dziecko pod opiekę. Zamożna młoda matka wierzy, że dziewczynka jest jej córką, która zaginęła dwa lata wcześniej. Rodzina farmerów, która wciąż przeżywa sekretny romans syna, szykuje się na przyjęcie wnuczki. Skromna i skryta gospodyni proboszcza widzi w małej niemowie swoją młodszą siostrę. Każda z tych osób ma własną opowieść, której granice między rzeczywistością a fantazją są ulotne i rozlewają się czasami jak niekontrolowane wody rzeki.



Moja opinia:
„Była sobie rzeka” to powieść, która zupełnie mnie zaskoczyła.

Przyznam, że w przypadku tej książki skusiła mnie okładka, która jest rewelacyjna. Przyciąga wzrok i będzie stała na mojej półce wyeksponowana, bo naprawdę się w niej zakochałam. Uważam, że to będzie jedna z najpiękniejszych okładek tego roku!

Ale dosyć o okładce, przejdźmy już do wnętrza…
Czytelnik zostaje wprowadzony w świat powieści w stylu baśniowym, lecz nie jest to Disneyowki klimat. Wręcz przeciwnie, ta historia od początku jest owiana chłodem, mrokiem i czujemy taki dystans, chcemy zachować bezpieczną odległość, odsunąć się od tej historii.

Znajdujemy się w gospodzie „Pod Łabędziem”  1887 roku, gdzie ludzie regularnie się spotykają, aby dzielić się historiami. Lecz ta noc jest inna, do karczmy wchodzi mężczyzna z martwą dziewczynką na ręku. Wszyscy są wstrząśnięci tą sytuacją, zwłaszcza, że owe dziecko po godzinie ożywa.
Nikt nie rozumie zaistniałej sytuacji, a tajemnicza dziewczynka straciła głos, w dodatku nic nie pamięta.
Wiadomo tylko, że na przestrzeni lat w tej okolicy zaginęły trzy dziewczynki.
Czy to jedna z nich?

Autorka zręcznie prowadzi fabułę, która jest skonstruowana w taki sposób, aby wodzić czytelnika za nos, sprawiając, że będzie on poszukiwał rozwiązań, które wciąż mu uciekają. Otrzymujemy wiele informacji, domysłów, z których można wyciągać wnioski, jednak każda kolejna strona coraz bardziej zaskakuje.

Powiem Wam, że ta książka naprawdę mnie porwała. Jest czymś zupełnie innym, niż do tej pory czytałam. Naprawdę się zachwyciłam, zakochałam i z przyjemnością Wam ją polecę.

Bohaterowie są świetni, akcja jest dynamiczna i podoba mi się to, że autorka tak lawiruje w tych wszystkich opowieściach, że nie byłam w stanie się domyślić, jakie jest rozwiązanie całej tej historii.

Wow, wow, wow!

Ach, no i to fantastyczne wydanie, do którego jeszcze na moment wrócę. Piękna obwoluta, urocza tasiemka, która ułatwia czytanie. Mapy, które znajdują się na wnętrzu okładki, wstawki tematyczne. CUDO.

Gorąco polecam, zakochacie się!

RECENZJA „Sposób na Francuza” Alicja Skirgajłło




RECENZJA „Sposób na Francuza” Alicja Skirgajłło

O książce:
Data wydania: 25 marca 2020
Liczba stron: 368
Kategoria: romans
Wydawnictwo: Editio

Opis książki:
Miłość trwalsza niż... tatuaż
Ona — córeczka tatusia. Nieco rozpieszczona, odrobinę rozkapryszona, ciut niegrzeczna. Lubi zabawę, adrenalinę, lekki powiew szaleństwa. Nie zawsze kontrolowanego. Ma własne studio tatuażu, ściga się w nielegalnych wyścigach motocyklowych, pracuje w firmie ojca produkującej markowe perfumy.
On — biznesmen. Człowiek poważny, ustabilizowany, przewidywalny. Oczekujący tego samego od innych, zwłaszcza współpracowników. Od czterech lat związany z Monique, znaną modelką.
Polka i Francuz. Oboje młodzi, oboje piękni, ale poza tym zupełnie różni, jak ogień i woda — jednak złośliwym zrządzeniem losu skazani na współpracę. Od pierwszego spotkania, podczas którego Theo omyłkowo bierze Aurelię za tancerkę go-go, to znajomość przesycona wzajemną niechęcią. Wyjątkowo silną, wydawałoby się, że nie do przezwyciężenia...
Czy aby na pewno?

Moja opinia:
„Sposób na Francuza” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Alicji Skirgajłło.

Główna bohaterka ma na imię Aurelia, autorka starała się ją wykreować na kobietę z temperamentem, pewną siebie, zadziorną i… udało jej się to. Bohaterka jest ciekawa, bardzo charakterna i wprowadza dużo do akcji.

Do tego mamy Francuza, który jest nudną postacią. Facet bez humoru, taki wręcz zniewieściały. Ogólnie to Aurelia jest bardziej męska od niego.

Książka jest ciekawie napisana, gdyż przenosimy się w sam środek relacji hate-love, którą uwielbiam. Bohaterowie na początku nie pałają do siebie sympatią, dogryzają sobie, a ironia ich wypowiedzi niejednokrotnie mnie rozbawiła.
Jeśli szukacie czegoś na poprawę humoru – trafiliście idealnie. Dodatkowo, temperament głównej bohaterki jeszcze bardziej zaostrza tę sytuację sprawiając, że podczas dialogów nie dałam rady odłożyć lektury, musiałam doczytać do końca!

Do czasu, aż główni bohaterowie zostali parą tę książkę czyta się rewelacyjnie, wszystko zmienia się, gdy Aurelia i Theo się w sobie zakochują. Wtedy ta książka staje się taka hm… ckliwa, wręcz nierealistycznie przesłodzona, lukrowata, pewnie rozumiecie, o co mi chodzi.

Niemniej, czytając tę książkę byłam w takim nastoju, że potrzebowałam czegoś lekkiego, właśnie w stylu słodyczy, lukru, jednorożców i tęczy. Dlatego ta książka mi się podobała, niemniej, jak już trochę ochłonęłam to mój zachwyt minął. Nie zrozumcie mnie źle, ta książka jest dobra, jest dobrze napisana i początek jest rewelacyjny, stanowi świetną komedię romantyczną. Po prostu dalej zamiast realizmu dostałam love story rodem z Disneya, a nawet gorzej.

Aczkolwiek patrząc na zakończenie, jestem na tak. Poza tym, bardzo podoba mi się styl autorki i z przyjemnością się przekonam, jak wypadła w innej historii.

W tym przypadku nie wiem, czy mogę Wam ją polecić czy nie. Zdecydujcie sami.

czwartek, 19 marca 2020

RECENZJA „Mroźne łzy” Bree Barton




RECENZJA „Mroźne łzy” Bree Barton

O książce:
Premiera: 25 marca 2020
Kategoria: literatura młodzieżowa
Cykl: Heart of Thorns
Tom: 2
Wydawnictwo: Kobiece Young

Opis książki:
„Pełna magii i zaskakujących zwrotów akcji kontynuacja „Serca z cierni”

Mia Rose powraca do świata żywych. Nie ma pojęcia, kto wyniósł ją z lochów i porzucił w lesie, ale jednego jest pewna – musi odnaleźć swoją matkę w mroźnym królestwie Lumii. To jedyna szansa, aby ocalić bliskich.

Pilar uwalnia się od uroku Angelyne. Chce dotrzeć do Śnieżnego Wilka, legendarnego zabójcy czarownic. Tylko z jego pomocą ma szansę na wyzwolenie śnieżnego królestwa od krwawych rządów Zagi i Angelyne. Na swojej drodze spotyka księcia Quinna, który również szuka schronienia w Lumii.

Wszyscy muszą zmierzyć się z bolesną przeszłością i zdradą. Czy zdołają dotrzeć do magicznego królestwa, zanim będzie za późno? Czy w lawinie kłamstw istnieje szansa na wolność?

Moja opinia:
Czekałam na kolejny tom tej serii, zwłaszcza, że zakończenie pierwszego tomu było naprawdę emocjonujące.

Pierwsza część bardzo mi się podobała, dlatego z radością zasiadłam do lektury kolejnej części. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tym tomie, ale miałam nadzieję, że będzie równie ciekawy, jak pierwsza część.

Początki mojego spotkania z drugim tomem były trudne. Brakowało mi tej akcji z pierwszego tomu, tej dynamiki. Tu akcja toczyła się naprawdę wolno, a w wydarzenia nie mogłam się wciągnąć. Jak dla mnie były pisane trochę na siłę, naciągane.

Porównując ten tom z poprzednim zauważam wielką przepaść w prowadzeniu akcji i pomysłach na fabułę. Po prostu w „Mroźnych łzach” czegoś brakuje. Myślałam, że ta książka w całości będzie tak wyglądać, ale w którymś momencie coś zaczęło się dziać. Niestety, nie na tyle, abym ostatecznie wyrobiła sobie dobre zdanie na temat tej powieści. Jestem zawiedziona, bo „Serce z cierni” oceniłam naprawdę wysoko i byłam zauroczona tą historią.

Dobrze, że w tym przypadku całości dodaje uroku szata graficzna, okładka jest naprawdę niesamowita i przyciąga wzrok.

Nadrabiają również bohaterowie, których wziąć lubię. Autorka ukazała ich przemiany w obrazowy sposób i to w tej historii mnie przekonało i sprawiło, że moja ostateczna ocena jest wyższa. Ważne jest dla mnie budowanie postaci, jej podłoża psychologicznego, logiczność w jej decyzjach, zachowaniu.

Niestety, nie czuję się usatysfakcjonowana lekturą tej powieści.

Popularne posty