środa, 12 maja 2021

Recenzja - Opowieść podręcznej



Dzisiaj prezentuję Wam książkę, której fenomenu nie jest w stanie oddać żadna opinia, recenzja, zdjęcie.
To po prostu trzeba przeczytać.

Opis:
Wszystko, co nosi Podręczna, jest czerwone;
to kolor krwi, który nas określa.

Freda jest Podręczną w Republice Gileadzkiej, gdzie kobiety nie mogą pracować, mają zakaz czytania, nie wolno im się z nikim przyjaźnić. Służy w domu Komendanta oraz jego żony i według nowego społecznego ładu ma tylko jeden cel: co miesiąc kładzie się na plecach i rozkłada nogi przed Komendantem, modląc się, by zajść w ciążę. Bo w czasach drastycznego spadku narodzin Freda, podobnie jak inne Podręczne, ma prawo do życia tylko, jeśli jest płodna.
Podręczna Freda pamięta jednak czasy sprzed Gileadu, kiedy była niezależna, miała pracę i rodzinę oraz własne imię. Dzięki tym wspomnieniom i niezwykłej woli przetrwania kobieta podejmuje próbę odzyskania godności i dawnego życia.
Prowokująca, prorocza Opowieść Podręcznej Margaret Atwood jest fenomenem na skalę globalną. W przejmującej adaptacji Renée Nault przerażający świat Gileadu nabrał jeszcze mocniejszego niż dotąd wyrazu. Emocjonalność ilustracji nie byłaby możliwa, gdyby nie wielkie zaangażowanie ich autorki w przekazywane treści. Z każdej strony powieści graficznej bije więź, łącząca artystkę z wielką pisarką.
Warto podkreślić, że Opowieść Podręcznej, opublikowana w 1985 r., do dziś nie straciła na aktualności…
 


Wydawnictwo Jaguar pokusiło się o wydanie takiego fenomenu w formie komiksowej.

Uważam to za strzał w dziesiątkę, bo mam nadzieję, że ta powieść trafi dzięki temu do szerszego grona odbiorów, a ta historia zdecydowanie na to zasługuje.

Podaruję sobie streszczanie fabuły, gdyż każdy z nas wie mniej-więcej o czym to jest.

Skupię się na tym wydaniu - graficznym - które wpadło w moje ręce. Nie będę ukrywać, że nie czytałam oryginały, dlatego zaczęłam swoją przygodę od tej autorki właśnie w takim lżejszym formacie. Do klasyki dopiero się przyzwyczajam, ale ciężko mi idzie odbiór takich dzieł, idzie mi to powoli, aczkolwiek uważam, że warto.

Wersja graficzna jest wersją okrojoną, mniej działającą na wyobraźnię. Mamy tu wszystko pokazane w formie kadrów, scenek z dialogami.

Jeśli jesteście w stanie przeczytać pełną wersję - sięgnijcie po nią. Jeśli nie przepadacie za klasyką - skuście się na wersję ilustrowaną.

Ja mam bardzo mieszane uczucia, bo z jednej strony ta wersja bardzo mi się podobała, a z drugiej czuję wielki niedosyt, czegoś mi zabrakło. Może tej euforii, która powinna pojawić się po przeczytaniu klasyki - sama nie wiem.

Niemniej ta książka zachęciła mnie do tego, aby przeczytać pełną wersję. Poza tym, jest naprawdę pięknie wydana - ilustracje są przepiękne, dosyć minimalistyczne, co uwielbiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty