niedziela, 31 stycznia 2021

RECENZJA „Leć, Motylku” Dominika Smoleń


RECENZJA „Leć, Motylku” Dominika Smoleń

O książce:
Data wydania: 30 stycznia 2021
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Lucky

Opis książki:
Ludzie mówią, że anoreksję da się wyleczyć, ale Viktoria nie jest tego taka pewna. Chociaż od momentu zachorowania minęło już kilka lat, a psychiatra uważa, że Viki uwolniła się od tej przypadłości, to jednak głos w głowie dziewczyny dalej namawia ją do tego, by trochę schudła.

Kiedy Viktoria postanawia rozpocząć studia na lokalnej uczelni, zaczyna być coraz gorzej, a ona nie ma już sił, by opierać się chorobie, która powoli wraca do niej ze zdwojoną siłą.
Na horyzoncie pojawia się jednak ktoś, kto za wszelką cenę będzie chciał pomóc dziewczynie wygrać to kolejne starcie. Pozostaje tylko pytanie, czy uda się to zrobić na czas?
„Leć, Motylku!” to historia o tym, że czasem najtrudniej jest walczyć z samym sobą.

Moja opinia:
„Leć, Motylku” to historia, o której nie chcę zapomnieć. Autorka sięgnęła po ważny temat, jakim jest anoreksja u młodych ludzi.

Viktoria jest dorastającą dziewczyną, która pravnie być piękna. Właśnie rozpoczyna nowy etap swojego życia, który uważam za najpiękniejszy – czas studiów. Młoda dziewczyna twierdzi, że jest z nią coraz lepiej, a jej terapeutka optymistycznie patrzy na walkę Viki z chorobą. Jednak sama główna bohaterka wciąż nie czuje się atrakcyjna, wciąż czuje się gruba, chociaż ma widoczną niedowagę.

Walka z własnym umysłem należy do jednej z nagjorszych, jakie możemy podjąć. Szanse na wygraną oczywiście są, jednak trzeba naprawdę wieżyć i chcieć. W swoim środowisku spotkałam zaledwie jedną osobę, która borykała się z anoreksją, więc wiedzę na temat życia takich ludzi mam znikomą. Ciekawi mnie, co się dzieje w psychice takiego człowieka, dlaczego tak trudno uwierzyć mu w to, że jest piękny taki, jaki jest.

Viktoria próbuje odnaleźć się wśród ludzi, dotąd miała nauczanie indywidualne. Możliwość nawiązania nowych relacji, odkrycia innego systemu uczenia się jest dla niej szansą na ciekawe spędzanie czasu i kolejnym motywatorem do walki z chorobą, której się wstydzi przed znajomymi.

Na studiach poznaje chłopaka – Alexa. Mężczyzna przykuwa uwagę wielu kobiet, jednak on jest zainteresowany tylko Viki.

Czy miłość pozwoli Viki latać?

Ta książka jest naprawdę przemyślana, a jej wielowątkowość mnie zaskoczyła. Spodziewałam się lekkiej historii miłosnej, w której ważną rolę odegra choroba głównej bohaterki. A dostałam znacznie więcej. Ilość tematów, którą autorka poruszyła, sprawiła, że nie mogłam się oderwać, bo chciałam wiedzieć, jak całość się rozwinie. Wiele z poruszanych wątków jest bardzo przytłaczających, ale… No właśnie, więcej Wam nie powiem, bo warto sięgnąć po ten tytuł.

„Leć, Motylku” to ważna powieść, która idealnie wpisze się w gusta młodzieży i dorosłych czytelników. Porusza ważne tematy, traktujące o chorobie, relacjach międzyludzkich, trudnych relacjach w rodzinie, życiu studenckim, młodzieńczym uczuciu, przyjaźni. Jest to historia niezwykle realistyczna, a takowe bardzo lubię.

Warto dodać, że jest to historia, która buduje wiarę w drugiego człowieka i nadzieję.
Bardzo polecam.


 

czwartek, 28 stycznia 2021

RECENZJA „Miłosna iluzja” D. B. Foryś

 


RECENZJA „Miłosna iluzja” D. B. Foryś

O książce:
Data wydania: 3 lutego 2021
Kategoria: romans
Liczba stron: 261
Cykl: Miłosna gra
Tom: 2
Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Opis książki:

Drugi tom miłosnej dylogii autorki cyklu „Tessa Brown”!

Czasami złudzenie to za mało, żeby dać szansę miłości.

Hela i Kuba nie są razem. Zrozumieli, że wyobrażenie, jakie o sobie mieli, jest dalekie od rzeczywistości. Właściwie nawet się nie znają. Jedyne, co ich łączy, to niesamowity seks. W jednej kwestii są zgodni – to nie wystarczy.
Hela postanawia zamknąć ten rozdział swojego życia i zaczyna spotykać się z kimś innym. Jednak choć bardzo się stara, nie może zapomnieć o Solskim. Wszystkie jej myśli krążą wokół niego.
Gdy po paru tygodniach Kuba oświadcza Helce, że wyjeżdża, bo ma tego wszystkiego dosyć, kobieta zdaje sobie sprawę, że nie chce stracić mężczyzny na zawsze.

Oboje muszą zdecydować, kiedy kończy się iluzja, a zaczyna prawdziwy świat.

 

Moja opinia:
Czytałam wszystkie książki od D. B. Foryś, a „Miłosny blef” spodobał mi się najbardziej. Z niecierpliwością czekałam na drugi tom, który… okazał się jeszcze lepszy!

Jedno wielkie: WOW!

Zacznę od okładek, gdyż mega mi się podobają. Moje ulubiona kolorystyka, a poza tym, rewelacyjnie do siebie pasują. Strzał w dziesiątkę 😊

Pomijając już kwestię wizualną (a mnie okładki bardzo przyciągają, jestem okładkową sroczką :D ) to czytałam opowiadanie, zanim wyszła ta książka. Bo nie wiem, czy wiecie, ale pierwotnie miało to być opowiadaniem, niemniej cieszę się, że autorka zrobiła z tego dwutomową serię, o wyszło super.

Hela i Kuba są bohaterami realistycznymi, którzy mierzą się z rzeczywistością. Spodziewałam się przez chwilę, że może jednak będzie trochę cukierkowo, ale nie… Foryś znowu musiała wrzucić dramy i zniszczyć moje marzenia o romansie w różowych barwach! Ta książka to wariactwo emocjonalne, ba, nie książka, a cała seria! Po tej autorce to nigdy nie wiem, czego się spodziewać, ale tym razem zaskoczyła mnie tak bardzo, że nie umiem poskładać myśli. Ta książka naprawdę była rewelacyjna. Genialna seria, ale drugi tom pozamiatał i chociaż jest dopiero początek roku, to jestem pewna, że „Miłosna iluzja” znajdzie się w mojej topce najlepszych książek z 2021 roku.

W pierwszym tomie bohaterowie żyli iluzją, fałszywym obrazem, który sobie wykreowali na swój temat. W tej części życie zweryfikowało wszystko, sprawiając, że bohaterowie musieli zderzyć się z tym, co jest prawdziwe i odejść od sztucznych wyobrażeń. A uwierzcie mi, to nie było łatwe i ostatecznie Hela i Kuba ponieśli klęskę, a ich związek się zakończył. Prawdziwa miłość jest czymś, co bierzemy zarówno z zaletami i wadami danej osoby, a jeśli nie jesteśmy w stanie czegoś zaakceptować, to po prostu każde może iść w swoją stronę. Tu było nieco inaczej, gdyż bohaterowie nie zakochali się w sobie, tylko w wyobrażeniach o drugiej osobie. I nawet najlepszy seks (a tego było tu trochę, w naprawdę dobrym smaku 😉 ) nie jest w stanie uratować relacji, która ma być oparta na jakimś fundamencie.

Drugi tom skupia się przede wszystkim na analizie tego co było i tego, co może być, jeśli się naprawdę chce. Zostanie podjęta walka o związek, jednak pamiętajcie – to nie jest cukierkowa historia. A życie pisze różne scenariusze.

„Miłosna iluzja” to rewelacyjne dopełnienie powieści „Miłosny blef”. Nie brakuje tu dobrego stylu, humoru, romansu, emocji, uczuć, szczypty nienawiści i niezgody, oraz gorącej namiętności, która powoduje wypieki na twarzy.

Ta powieść to romans z najwyższej półki. Gorąco polecam: RE WE LA CJA.

poniedziałek, 25 stycznia 2021

KARTOTEKA - Marcel Moss

 


Imię i nazwisko/Pseudonim: Marcel Moss

Informacje o autorze:
Marcel Moss to pseudonim tajemniczego autora facebookowego profilu ZWIERZENIE. Jego książki „Nie odpisuj” i „Nie patrz” podbiły listy bestsellerów i sprowokowały czytelników i internautów do gorących dyskusji na ważne tematy społeczne, takie jak przemoc fizyczna i psychiczna, „hejt” w Internecie czy samotność i anonimowość w sieci.

1. Co najbardziej lubisz/doceniasz w życiu?
Najbardziej lubię to uczucie beztroski, gdy wiem, że mogę robić tylko to, na co mam ochotę, ponieważ wywiązałem się ze wszystkich zobowiązań. 
Najbardziej doceniam zaś karmę, która jest stale obecna w moim życiu. Ciężka praca w końcu przynosi efekty, błędne decyzje się mszczą, a dobre uczynki prędzej czy później zostają wynagrodzone.

2. Ile książek masz na swoich półkach?
Niestety tylko 35, przy czym kilka to moje thrillery... Obiecuję, że poprawię ten wynik (śmiech).

3. Możesz zmienić świat, co robisz?
Jestem hipochondrykiem, więc zapewne usunąłbym ze świata wszystkie choroby.

4. Jakie masz talenty?
Szczerze mówiąc, nie wiem, ale jako przedszkolak pięknie rysowałem. Mama długo próbowała mnie zachęcić do udziału w kursie rysunku. Niestety bezskutecznie. Byłem strachliwym dzieckiem (śmiech).

5. Skąd bierzesz pomysły na imiona dla bohaterów?
Niektóre imiona wybrałem, by uhonorować moich najbliższych. Inne zaś nie mają większego znaczenia. Przeważnie staram się dobierać dla bohaterów dość pospolite imiona, by dodać powieściom realizmu i "pospolitości". 

6. Jak wygląda Twój pokój (dowolny bądź ulubiony)?
Mój pokój jest w moim stylu, czyli całkowicie minimalistyczny. Nie jestem fanem sprzątania, dlatego preferuję jak najmniej mebli (śmiech).

7. Co najbardziej lubisz robić w czasie wolnym? (Poza czytaniem i pisaniem).
Regularnie trenuję tenisa i jeżdżę na rowerze. Ponadto spotykam się z przyjaciółmi, a czasem nawet obejrzę jakiś film na Netflixie. Przed pandemią chodziłem zaś do kina nawet kilka razy w tygodniu. Film wygrywa u mnie z książką.

8. Co najbardziej lubisz jeść?
Gdybym miał wymienić trzy ulubione "smaki" na świecie, byłyby to Big Mac, Coca-Cola Zero i biała czekolada Milka. Niestety jestem uzależniony od niezdrowego jedzenia, dlatego muszę się bardzo pilnować.

9. Jaki jest najważniejszy dzień w Twoim życiu, dlaczego uważasz że to właśnie ten?
Myślę, że był to dzień, w którym opuściłem swoją rodzinną miejscowość i wyjechałem na studia do dużego miasta. Bardzo źle wspominam nastoletnie lata. Z drugiej strony gdyby nie te bolesne przeżycia, nie powstałaby moja najpopularniejsza książka - "Nie wiesz wszystkiego".

10. Gdybyś miała/miał jedno życzenie to poprosiłbyś o?
Koniecznie o wydłużenie doby do co najmniej 48 godzin (śmiech). Mam za dużo rzeczy na głowie i nie starcza mi czasu na pisanie.

piątek, 22 stycznia 2021

RECENZJA „Truly” Ava Reed


RECENZJA „Truly” Ava Reed

O książce:
Data wydania: 13 stycznia 2021
Liczba stron: 360
Cykl: In love
Tom: 1
Kategoria: romans
Wydawnictwo: Jaguar 

Opis książki:
W końcu! 21-letnia Andie nie może się doczekać rozpoczęcia studiów w Seattle i ponownego zobaczenia swojej najlepszej przyjaciółki June. Kiedy przyjeżdża do miasta, Andie nie ma ani kredytu studenckiego, ani mieszkania, ale nie pozwala aby to ją zniechęciło. Przez pierwsze kilka nocy śpi na sofie June, dopóki nie znajdzie własnego miejsca. Ale musi opuścić swoje nowe mieszkanie wcześniej, niż oczekiwano. W desperacji zaczyna potajemnie nocować w klubie, w którym pracuje - do momentu, gdy właściciel przyłapuje ją na gorącym uczynku i niespodziewanie oferuje jej miejsce na nocleg. Andie dobrze dogaduje się ze swoimi nowymi współlokatorami; to tylko Cooper jest dla niej zagadką. Czasami jest przy Andie i pomaga jej tak bardzo, jak tylko może. Ale innym razem ją odpycha i

trzyma na dystans. Andie chce wiedzieć, dlaczego i kim naprawdę jest Cooper. Ale szybko zdaje sobie sprawę, że niektóre tajemnice najlepiej pozostawić nierozwiązane.

Moja opinia:
Pierwszy raz spotkałam się z twórczością tej autorki, gdyż jest to debiut i na wstępie chciałabym się odnieść do okładki. Jest cudowna, przyciąga wzrok i cieszę się, że tak bardzo różni się od mody, czyli ludzi na okładce. Podoba mi się ta inność, która kusi.

„Truly” opowiada historię Andie, dziewczyny, która rozpoczyna życie studenckie. Uwielbiam powieści, w których poruszany jest ten motyw, dlatego od razu zainteresowałam się tą historią i wiedziałam, że muszę ją przeczytać.

Andie jest fantastycznie wykreowaną postacią, polubiłam ją już od początku, a Cooper mnie zaintrygował. Całość dopełnia również June, przyjaciółka Andie, która naprawdę jest ciekawą osobą. Jej kreacja przypadła mi do gustu najbardziej, bo wprawiała tę książkę w ruch, sprawiała, że historia stała się ciekawsza. A dynamizm jest potrzebny, aby szybciej się wciągnąć w powieść. Kreacja bohaterów wyszła autorce w sposób nienaganny. Postacie są obrazowe, dobrze scharakteryzowane, a ich relacja jest bardzo komediowa. Luźny styl wypowiedzi, zabawne dialogi, sytuacje. Zdecydowanie w tej historii nie brak dobrego humoru i trudno się przy niej nudzić.

Myślałam, że będzie to typowo romantyczna powieść z jakimś lekkim dramatem, który przecież musi nastąpić. Poniekąd tak było, jednak autorka dodała tu ciekawy wątek o przebaczeniu. Był dobrze poprowadzony, jednak trochę zraził mnie brak realizmu. Ostatecznie powieść okazała się zbyt słodka, niemniej chętnie się przekonam, jak autorka dalej poprowadzi tę serię.

Ava Reed zadbała, aby historia była lekka i przyjemna w odbiorze, a przy tym poruszała ważną tematykę. Poważne wątki są zręcznie wplatane, dzięki czemu czytelnik się nie dystansuje, tylko pragnie poznać dalsze losy przedstawionych bohaterów.

Książkę cechuje dobry styl, lekkość w odbiorze, ciekawi bohaterowie, świetne dialogi, minusem jest brak realizmu, który autorka poświęciła na rzecz „upiększenia” historii.

Widać, że Ava Reed miała pomysł na swój debiut i wiedziała, co chce przekazać czytelnikowi, jednak mam nadzieję, że kolejne powieści będą bardziej życiowe, a mniej cukierkowe. Chętnie to sprawdzę sięgając po kontynuację.


 

wtorek, 19 stycznia 2021

RECENZJA „Ostry” Angela Węcka


RECENZJA „Ostry” Angela Węcka

O książce:

Data wydania: 19 stycznia 2021
Kategoria: romans
Wydawnictwo: Editio

 

Opis książki: 

Przez żołądek do… łóżka. A może i do serca. Kto wie?

On, Artur Ostry, jest właścicielem sieci doskonałych restauracji, które słyną z dań podnoszących libido. W dzień występuje jako szef kuchni, nocą zmienia się w mężczyznę, którego nie sposób zapomnieć. Z pozoru jest człowiekiem w pełni zadowolonym z życia, jednak nosi w sobie bolesną tajemnicę.

Ona, Lena Kruk, dwudziestopięciolatka, zapalona cukierniczka amatorka, bez grosza przy duszy. Aby utrzymać się w Gdańsku, chwyta się każdego zajęcia, choćby było najbardziej podejrzane. Podejmuje się nawet pracy w klubie erotycznym.

Na swoje szczęście w tym raczej mało sympatycznym miejscu Lena poznaje Artura, a ten docenia jej pasję i talent do produkcji słodkości. Zaprasza dziewczynę do swojego programu stażowego. Tym samym Ostry daje szansę im obojgu: jej na karierę, sobie na zmianę, na którą chyba nie jest do końca gotowy.

Jak rozwinie się ta pełna namiętności i wyrafinowanych smaków znajomość?

Swój czytelniczy głód zaspokoisz, jeśli skosztujesz tej pikantnej książki!

Moja opinia:

Sięgając po „Ostrego” spodziewałam się mega pikantnej książki (i „pikantnej” nie jest tu przypadkowym słowem!), gorących bohaterów i kulinarnego szaleństwa.

Otrzymałam wszystko to, na co liczyłam, a styl pisania autorki bardzo przypadł mi do gustu.

Główna bohaterka czyli dwudziestopięcioletnia Lena jest z pozoru grzeczną, spokojną dziewczyną. Jednak ma w sobie coś, co przyciąga do niej mężczyzn. Młoda kobieta przypadkiem trafia na imprezę, podczas której pracuje jako kelnerka. Jednak nie jest to praca, jakiej się spodziewała, bowiem trafia na imprezę, podczas której klienci mogą sobie pozwolić na zbyt wiele. Przerażona dziewczyna nie radzi sobie z sytuacją, w jakiej się znalazła i po prostu ucieka z płaczem. A na ratunek przychodzi gorący rycerz… Ostry rycerz.

Lena zyskuje w oczach Artura tym, co dzieje się później. Ratuje go z pewnej opresji, a on daje jej szansę na rozpoczęcie kariery.

Mówią, że przez żołądek łatwo trafić do serca… A do łóżka?

Książka jest przemyślana od deski do deski, pałałam apetytem nie tylko do głównego bohatera, bo znajduje się tu tyle kuszących przepisów (na dania oczywiście!), że wiecznie robiłam się głodna. Trudno oderwać się od lektury, więc przygotujcie sobie coś smacznego i zabierajcie się za ten tytuł 😉

Relacja między bohaterami momentami jest dość zawiła, jednak od początku wiadomo co się święci. Przyciąganie między tą dwójką jest tak silne, że woda się skrapla, a dania kipią. Po prostu czyste kulinarno-seksowne szaleństwo!

Ahh, ile tu się działo!

Jestem pod wrażeniem kreacji Leny, gdyż jest to postać, która bardzo się otworzyła i z nieśmiałej dziewczyny, stała się kobietą pewną siebie. Artur pomógł jej odkryć pokłady seksapilu, kobiecości, ufności i siły, dzięki czemu podoba mi się finalny portret tej bohaterki, której nie da się nie lubić. Bynajmniej mi się nie udało i pałam do niej czystą sympatią 😊

W książce znajdziecie dużo erotyki, w dobrym stylu. Sceny są przemyślane i często wzbogacone zmysłowymi opisami.

„Ostry” to powieść, która idealnie wpisze się w gusta czytelników lubiących powieści erotyczne, romanse, fanów gotowania i seksownych mężczyzn.


Książka ukazała się pod patronatem Książki takie jak my





sobota, 16 stycznia 2021

RECENZJA „Echo przeszłości” Ewelina Nawara, Justyna Leśniewicz


RECENZJA „Echo przeszłości” Ewelina Nawara, Justyna Leśniewicz

O książce:
Data wydania: 21 stycznia 2021
Cykl: Kings Of Sin
Tom: 2
Kategoria: romans
Wydawnictwo: Inanna

Opis książki:
James to młody mężczyzna, któremu życie raz po raz rzucało kłody pod nogi. Gdy jego przyjaciołom wydawało się, że udało mu się wyjść na prostą, prawda uderzyła ich w najbardziej okrutny sposób.

Celia została brutalnie doświadczona przez życie. Otoczyła się murem obronnym, za który wpuszcza niewielu. Gdy poznała Jamesa, myślała, że wie o nim wszystko, jednak rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana.

Tych dwoje łączy więcej, niż mogliby przypuszczać: łudząco podobna przeszłość i teraźniejszość bez perspektywy. Czy razem stworzą przyszłość, w której oboje się odnajdą? Poznajcie historię dwóch zgubionych dusz, którym ktoś musi pomóc się spotkać.

Moja opinia:

Mamy to! Drugi tom muzycznej serii z cyklu „Kings Of Sin” od Justyny Leśniewicz i Eweliny Nawary.

„Echo przeszłości” opowiada historię Celii i Jamesa.
Mężczyznę możemy kojarzyć z poprzedniego tomu, gdzie wszystko dobrze się zakończyło. Jednak w nowej historii los ma dla niego nowe rozdanie kart, z których nie wszystkie będą dobre. Młody muzyk powoli radził sobie z tym, co go spotkało, jednak tym razem nas zaskoczy, niekoniecznie pozytywnie. Chociaż wydawało się, że najgorsze ma już za sobą, to okazuje się, że prawda będzie znacznie brutalniejsza.

Celia jest kobietą z trudną przeszłością, w wyniku czego stała się bardzo ostrożna i zamknięta w kontakcie z osobami obcymi. Poznając Jamesa, nie spodziewała się, że spotka kogoś, kto ma podobne doświadczenia życiowe i również nie wie, jak pokierować swoim życiem. Poznając go bliżej, starała się mu zaufać, jednak życie zweryfikowało to, co o nim wie, ukazując, że mężczyzna nie mówił jej o wszystkim.

„Echo przeszłości: to idealnie dopasowany tytuł do historii, która została tu opisana. W tej powieści przeszłość wraca do bohaterów, którzy muszą się z nią zmierzyć. Oboje są zagubieni, ale mają siebie, czy to wystarczy?

Ta powieść poruszyła we mnie wszystkie emocje. Zmagania bohaterów ze światem i z własnymi rozterkami były tak realistycznie opisane, że czułam to, co oni przeżywają. Uwielbiam książki, które dostarczą mi emocjonalnych wrażeń i w tym przypadku zdecydowanie się nie zawiodłam. Mimo że jest to powieść trudna, bo do bohaterów wracają bolesne przeżycia, to nie jest to książka, która przytłacza czytelnika. Jest to powieść napawająca optymizmem, za którym kryje się zdrowe realistyczne podejście, upiększone jedynie szczyptą magii na potrzeby książki. Bo zdecydowanie wolimy... No właśnie nie powiem, jakie zakończenia wolimy, bo tu mamy takie zakończenie, że brak słów!

Wartości to coś, czego tu nie brakuje. Są tu subtelne znaki, które powoli nakierowują tok myślenia czytelnika i zasiewają takie drobne ziarno moralności, które – przynajmniej we mnie – zakiełkowało, sprawiając, że ta książka zostanie ze mną na dłużej.

Chociaż „Echo przeszłości” zostało wpisane w kategorię romansu, to nie jest to typowa historia romantyczna. Ta powieść jest wielowątkowa, a romans stanowi przyjemny dodatek, który został tu delikatnie wpleciony. Wątek romantyczny jest nienachalny, niewymuszony i przede wszystkim realistyczny. Stanowi tło dla innych tematów poruszanych w tej książce, a mowa o relacjach międzyludzkich, muzyce, pasji, odnajdywaniu siebie… Nieskończona liczba tematów, która łączy się w iście królewską całość.

Wracając do zakończenia… Cóż, zdecydowanie chcę więcej, zwłaszcza po tym, co tam się wydarzyło! Nie mogę się doczekać historii o Adrianie.

 

czwartek, 14 stycznia 2021

RECENZJA „Capo” Julita Sarnecka

 


RECENZJA „Capo” Julita Sarnecka

O książce:
Data wydania: 27 stycznia 2021
Kategoria: romans
Liczba stron: 333
Cykl: sekrety mafii
Tom: 1
Wydawnictwo: NieZwykłe 

Opis książki:

Klara Bishop pracuje jako dziennikarka śledcza w gazecie „New Orleans Globe”. Obecnie przygotowuje artykuł dotyczący rodziny mafijnej Santini, na punkcie której od lat ma obsesję. Kierują nią osobiste pobudki. Jest przekonana, że członkowie tej rodziny mieli coś wspólnego ze śmiercią jej ojca policjanta.

Podczas zbierania materiałów kobieta wpada na trop Vincenta Santini, od lat żyjącego w ukryciu capo dei capi. Mężczyzna dostaje informację, że ktoś może ujawnić jego tożsamość. Teraz planuje dowiedzieć się czegoś więcej o wścibskiej dziennikarce, zanim wyda na nią wyrok. Spotyka się z kobietą, podszywając się pod inwestora.

Oboje nie zdają sobie sprawy, że łączy ich więcej, niż sądzą, a tajemnice z przeszłości uderzą w nich z ogromną siłą.
 

Moja opinia:
„Capo” to debiutem od Julity Sarneckiej, który rozpoczyna mafijną serię.

Historia Vincenta i Klary jest bardzo burzliwa, dynamiczna, a akcja pędzi, nie zwalniając nawet na chwilę. Podoba mi się, że nie brakuje tu wielowątkowości, dzięki czemu nie skupiamy się tylko na tym, co sugeruje nam opis.

Klara jest spokojną dziewczyną, która udziela się charytatywnie. Jest również dziennikarką, która pragnie odkryć tajemnicę pewnej mafijnej rodziny, której przedstawicielem jest nie kto inny, jak nasz główny bohater.

Vincent zjawia się w życiu Klary nieoczekiwanie, jednak już po kilku spotkaniach zda sobie sprawę, że jego początkowe intencje wobec tej szalonej dziewczyny się zmieniły. Teraz pragnie czegoś więcej, jednak los bywa przewrotny i nic nie jest nam dane na zawsze.

W tej powieści mamy dwóch głównych bohaterów, silne, pewne siebie osobowości. Poza tą dwójką mamy wiele innych postaci, z których część odegra tu bardzo ważne role. I nie mówię tylko o rewelacyjnym Mishy, który zawładnął moim sercem. W tej książce nic nie jest takie, jakie mogłoby się wydawać i zwroty akcji tak mnie zaskoczyły, bo łał, nie spodziewałam się tego.

Mafia jest obecnie bardzo popularną tematyką, do której podchodzę ostrożnie. Nie chcę kolejnych schematycznych powieści, pragnę czegoś nowego, dobrego. A ta książka jest dobrze napisana i mimo niektórych elementów, które są stałe dla tego gatunku i po prostu będą się powtarzać, to otrzymałam tutaj coś, co sprawiło, że uznałam tę książkę za najlepszą powieść mafijną 2020 roku (wiem, że premiera odbyła się w roku 2021, niemniej, ja czytałam ją wcześniej).

Jeśli szukacie naprawdę dobrej powieści mafijnej, to jest to coś dla Was. Moja ocena jest oczywiście subiektywna, niemniej, mi się ta książka bardzo podobała i naprawdę z przyjemnością będę czytać takie powieści mafijne. Wtedy nie będę czuła zmęczenia, czy znudzenia tym tematem.

Miałam przyjemność poznać tę historię podczas robienia korekty i znajdziecie mnie nawet w podziękowaniach ^^ Niemniej, podczas pracy nad tą książką zdecydowałam, że z przyjemnością obejmę ją patronatem i wypuszczę pod moimi skrzydłami w świat, bo jest po prostu świetna. Nie jestem fanką mafijnych klimatów, bo nie potrafię znaleźć w tym temacie czegoś, co mnie porwie, zachwyci, czegoś nowego. W mafii często brakuje mi mafii, a tu, tu po prostu było „to coś”, czego szukam w takich powieściach. Nie mogę się doczekać kontynuacji, której bohaterem będzie Misha (jest już przeze mnie zaklepany, to mój kolejny książkowy mąż). Ojjj, ten facet rozkocha w sobie niejedną kobietę, ale pamiętajcie – jest już zajęty,  przeze mnie 😉

środa, 13 stycznia 2021

RECENZJA „A heart so fierce and broken” Brigid Kemmerer


RECENZJA „A heart so fierce and broken” Brigid Kemmerer

O książce:
Data wydania: 13 stycznia 2021
Kategoria: fantastyka
Cykl: The cursebreaker series
Tom: 2
Wydawnictwo: NieZwykłe 

Opis książki: 
„Dokonywanie wyboru nigdy nie jest łatwe. Są dobre i złe opcje, ale najbardziej niebezpieczne jest niewybranie żadnej z nich”.

Klątwa nareszcie została złamana, lecz to nie znaczy, że książę Rhen będzie mógł wieść spokojne życie. Krążą plotki, że to nie on jest prawdziwym następcą tronu, a zakazana magia czai się w mroku. Rhen ma u swojego boku Harper, jego strażnik Grey zaginął.
Grey musi uciekać. To właśnie o nim mówi się, że jest następcą tronu. Jednak mężczyzna nie zamierza podważać pozycji Rhena. To może się zmienić, bo Karis Luran po raz kolejny grozi, że zdobędzie Emberfall siłą. Jej córka, Lia Mara, nie jest zachwycona brutalnym planem matki, ale czy będzie w stanie przekonać Greya, żeby przeciwstawił się Rhenowi, nawet w imię dobra Emberfall?
 

Moja opinia:
Nawet nie wiem, od czego zacząć!

Pierwszy tom wciągnął mnie już od pierwszej strony i nie chciałam się rozstawać z tymi bohaterami, a tymczasem jestem już po lekturze kolejnej części tego cyklu i pozostaje mi czekać na tom trzeci!

“A heart so fierce and broken” przedstawia historię Greya, który nie może wrócić do Emberfall przez pogłoski, które krążą na jego temat. Rhen jest zirytowany tą sytuacją i postanawia, że dowie się prawdy za wszelką cenę. A jak dobrze pamiętamy z pierwszego tomu – ta postać jest nieobliczalna.

Cieszę się, że ponownie mogłam spotkać Harper, którą uwielbiam, Rhena, Jacoba, Noaha, no i oczywiście mojego ukochanego Greya, któremu ta historia w dużej części została poświęcona.

Niemniej, nie jest on jedynym narratorem w tej książce, pojawiają się również inne postacie, zwłaszcza… Lia Mara. Buntownicza księżniczka, która zupełnie różni się od swojej siostry. Nolla Verin i Lia Mara w niczym nie są podobne, chociaż pierwsza z nich twierdzi, że dzielą jedno serce. Niemniej, Nolla Verin wdała się w matkę, jest brutalna, porywcza i nie zawaha się, aby kogoś zabić. Lia Mara to usposobienie kobiecości, delikatności i wierności, za co przyjdzie jej zapłacić najwyższą cenę.

Jak zmieni się dziewczyna, gdy straci to, co było dla niej najważniejsze?

Co się stanie, gdy osoba, która powinna ją chronić, okaże się jej największym wrogiem?

Losy Greya i Lii Mary splatają się w nieoczekiwanych okolicznościach, ale nic więcej nie mogę powiedzieć, bo nie zamierzam zdradzać szczegółów, które są istotne dla fabuły. Powiem natomiast, że Lia Mara oczarowała mnie swoją siłą, postawą, po prostu całą sobą. Polubiłam ją równie mocno jak Harper. Jednak oczywiście moje serce wciąż należy do Greya, a po tej książce uwielbiam go jeszcze bardziej i nie mogę się doczekać kolejnego tomu…

Zwroty akcji, adrenalina, niebezpieczeństwo, chemia, zdrady, miłość, nienawiść, zaufanie, przyjaźń, wierność, nieufność… Mogłabym wymieniać bez końca. W tej książce znajdziecie naprawdę wiele emocji, uczuć i scen, które chwycą Was za serce.

Wielokrotnie się śmiałam, innym razem coś chwytało mnie za serce i robiło z niego miazgę.

A zakończenie…

Liczę, że kolejny tom ukaże się jak najszybciej, bo nie wyobrażam sobie czekania na kontynuację tej historii.

Musicie to przeczytać, rewelacja!

niedziela, 3 stycznia 2021

RECENZJA „Ukrywany strach” Tomasz Miękina


RECENZJA „Ukrywany strach” Tomasz Miękina

O książce:
Data wydania: 12 lutego 2021
Liczba stron: 376
Cykl: Aleo
Tom: 2
Kategoria: fantastyka
Wydawnictwo: Novae Res

Opis książki:
Ścieżki losu bywają kręte… Jak znaleźć wśród nich własną?

Aleo, wyznaczona przez stryja na następczynię tronu Adonu, wciąż stara się rozwikłać sprawę tajemniczego wiersza, w którym została zapisana jej przyszłość. Swojego przeznaczenia szuka także Torsen, dzielny i skłonny do podejmowania wyzwań chłopak. Kiedy drogi tych dwojga się przetną, pojawi się między nimi coś więcej niż nić sympatii. Tymczasem w Adonie wojna wisi w powietrzu, jego wrogowie szykują się do walki, a w samym królestwie dochodzi do tragedii. Aleo robi wszystko, aby pomóc jego mieszkańcom. Czy uda jej się załagodzić konflikt z królewską rodziną? Czy pokona własną tęsknotę i strach?

Moja opinia:
Po przeczytaniu pierwszego tomu bardzo czekałam na kontynuację tej historii, gdyż zainteresowały mnie losy głównej bohaterki.

Drugi tom czytało mi się zdecydowanie lepiej, znałam już krainę, w jakiej dzieje się akcja, znałam bohaterów i akcja toczyła się o wiele szybciej.

W tym tomie autor przedstawia nam losy Torsena, którego na początku powieści poznajemy jako małego chłopca, który już we wczesnym dzieciństwie podjął poważne decyzje. Torsen uciekł z domu i podjął się niebezpiecznej wędrówki. Dzięki podróży tego chłopca poznajemy wielu bohaterów i w końcu docieramy do sedna tej historii.

Muszę przyznać, że bardzo podobało mi się poznawanie historii Torsena, patrzenie na świat z jego perspektywy. Jest to bardzo charakterna postać, więc jego wędrówka w ogóle mnie nie nudziła, wręcz przeciwnie, bawiłam się naprawdę dobrze.

Tomasz Miękina buduje napięcie powoli, cała kreacja historii składa się z elementów, które stopniowo układają się w całość. Styl tego autora jest jak intrygująca układanka, która stopniowo ukazuje nam kolejne fragmenty obrazu.

Cieszę się, że w drugim tomie poznajemy historię dzięki Torsenowi i wracamy do Aleo, którą naprawdę polubiłam. Te postacie są tak diametralnie różne, a jednocześnie obie mają w sobie coś, co wzbudza w czytelniku sympatię. Niemniej, wyjątkowość Aleo jest czymś, co zapamiętam na długo. Naprawdę jestem zaintrygowana tą bohaterką.

Tytuł „Ukrywany strach” idealnie wpasowuje się w to, o czym jest ta powieść. Autor zbudował fantastyczne napięcie, które kumulowało się we mnie aż do samego końca, gdzie w końcu wybuchło. Cała seria jest dopracowana, co widać podczas lektury. Nie męczyły mnie te książki, wręcz przeciwnie, z każdą kolejną stroną wciągałam się w tę historię coraz bardziej, czerpałam naprawdę dużą przyjemność z lektury i cieszę się, że wyszłam ze swojej strefy komfortu i odważyłam się sięgnąć po polską fantastykę, co robię naprawdę rzadko.

Ta powieść to kawał naprawdę dobrej literatury, podczas której towarzyszyła mi niepewność, lęk, miłość. Emocje przeplatały się ze sobą, akcja lekko wciąga w swój klimat a Aleo to świetna bohaterka, takie kobiety chcę częściej spotykać w literaturze.

Bardzo polecam całą serię i czekam na kolejne powieści od tego autora.

Popularne posty