czwartek, 24 stycznia 2019


RECENZJA PATRONACKA „Walcząc z ciszą” Aly Martinez


O autorce:
Urodziła i wychowała się w Savannah w stanie Georgia. Prywatnie wychowuje czwórkę szalonych dzieci, z których żadne nie ma więcej niż 5 lat. Jest mamą bliźniąt. Aktualnie mieszka w Chicago. W wolnym czasie czyta wszystko, co wpadnie w jej ręce (najchętniej przy kieliszku dobrego wina). Przy wsparciu przyjaciół zdecydowała, że doda słowo „autor” do listy prac, jaką wykonuje.


O książce:
Data wydania: 23 stycznia 2019
Kategoria: romans
Wydawnictwo: NieZwykłe


Opis książki:
Dla większości ludzi dźwięk jest pojęciem abstrakcyjnym. Spędzamy całe życie, próbując odciąć się od szumu, żeby móc skupić się na tym, co uważamy za ważne. Ale co, jeśli – gdy jasność umysłu zostaje przypłacona zupełną ciszą – to ten niewyraźny szmer w tle staje się czymś, za co oddałoby się wszystko?

Od zawsze byłem wojownikiem. Mając rodziców, którzy cudem nie trafili więzienia, i dwóch młodszych braci, którzy niemal zostali oddani do rodzin zastępczych, zyskałem umiejętności w unikaniu ciosów, jakie zadaje życie. Dorastając, nie miałem niczego, co mógłbym nazwać swoim, ale od chwili, kiedy spotkałem Elizę Reynolds, to właśnie ona należała do mnie. Stałem się kompletnie uzależniony od niej oraz ucieczki do rzeczywistości, którą sobie nawzajem zapewnialiśmy. Przez lata spotykaliśmy się z różnymi ludźmi, ale nie było nocy, żebym nie usłyszał jej głosu.

Nie zaplanowałem spotkania miłości swojego życia w wieku trzynastu lat. Tak samo jak tego, że jako dwudziestojednolatek zacznę stopniowo tracić słuch. Ale i tak spotkały mnie obie z tych rzeczy. A teraz prowadzę najcięższą walkę swojego życia i znalazłem się na skraju porażki. Walczę o swoją karierę. Walczę z obezwładniającą ciszą. Walczę dla niej. Każdej nocy, kiedy tuż przed zaśnięciem opuszcza ją świadomość, wzdycha. Chyba właśnie to jest dźwięk, którego będzie mi brakowało najbardziej.


Czasem życie zmusza nas do tego, by dorosnąć, kiedy jeszcze powinniśmy być dzieckiem. Odbiera radość z dzieciństwa i stawia przed problemami, z którymi nie powinien mierzyć się ktoś tak młody i na dodatek sam. Till nie miał kochających rodziców, którzy zatroszczyli by się o niego. Nie miał domu, do którego chętnie by wracał, ale znalazł miejsce, które nocą było jego oazą. W tej oazie była pewna dziewczyna, młoda, zagubiona, tak jak on, niekochana. Eliza też musiała radzić sobie w życiu sama, rodzice nie interesowali się nią. Gdy na drodze pojawia się trzynastoletni Till, jej samotność od tego czasu staje się mniej dotkliwa.

Oboje w tym swoim prywatnym miejscu odsuwają od siebie zmartwienia. Powoli dorastają, ale poza tym ich tajemniczym azylem są dla siebie obcy. Młodzi, zagubieni i na dodatek przestraszeni tym, co ożywa w ich sercach. Tego, co czują do siebie. Życie Tilla to walka, o dobro swoich braci, o siebie i walka z ciszą, która gdzieś na niego czyha. Wkracza również do świata prawdziwej walki, który chroni go przed zgubą. Boks daje mu siłę, której będzie potrzebował nie raz.

Eliza jest już młodą kobietą żyjącą na własny rachunek, bo życie doprowadziło ją właśnie w takie miejsce. Kobieta potrzebuje Tilla, który w pewnym momencie zburzył ten ich idealny świat. Oboje boją się, bo zepsuł coś, co powinno być piękne, chociaż w ich przypadku trudne. Czy będąc już dorosłymi ludźmi są w stanie poradzić sobie z problemami, których nie udało im się rozwiązać wcześniej? Czy cisza, która może zaatakować z zaskoczenia przyniesie nokaut?

"Walcząc z ciszą" to jedna z piękniejszych książek jakie miałam okazję przeczytać. Opowiada przejmującą historię o miłości, która zrodziła się z przyjaźni, z potrzeby bycia kochanym. Kiełkowała wiele lat, by wydostać się na wierzch, ale to nie oznacza, że od wtedy wszystko stało się łatwe. Życie głównych bohaterów, ich codzienność, nie jest bajkowa, prosta i bezproblemowa. Ta powieść do samego końca zaskakuje. Historia Tilla i Elizy wzrusza, pokazuje jak łatwo jest stracić coś cennego, ważnego.

Niekiedy w życiu trzeba stoczyć nie jedną walkę, nie raz nawet trzeba upaść, by stać się silniejszym. Trudna droga wzmacnia człowieka, trud się opłaca i nasi bohaterowi to udowodnili. Dawno nie spotkałam tak cudownych postaci, które na długi czas pozostaną w moim sercu.

Książkę bardzo polecam, bo czasami trzeba oddać się bezwzględnej ciszy. Gwarantuję, że czytanie tej powieści sprawi, że nie będziecie się mogli od niej oderwać!

2 komentarze:

  1. Ciesze się, że ta pozycja tak Ci się spodobała. Może i ja kiedyś po nią sięgnę.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Romans przeważnie zaczyna się od Niej - samotbej poszukującej lub zarzekającej się, że już nigdy nikt itp. Tu jest inaczej. Miłość z męskiego punktu widzenia. Nietypowy obraz uczuć wzrusza i ciekawi. Nie czytałam, juz wkładam na listę do przeczytania. Muszę mieć. Z treścią bywa różnie, ale chociażby dla tego przystojniaka na okladce warto:)

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty