RECENZJA
„Jego babeczka” Penelope Bloom
O książce:
Premiera: 30 października 2019
Liczba stron: 256
Kategoria: romans
Cykl: Objects of Attraction
Tom: 3
Wydawnictwo: Albatros
Opis książki:
„Posiadanie seksownego szefa wcale nie jest szczególnie
kłopotliwe. Łatwo powiedzieć!
Muszę tylko opierać się jego urokowi przez parę najbliższych miesięcy, bo przecież z nadejściem stycznia lecę do Paryża, realizować marzenie o zostaniu artystką. Wielka szkoda, że nie można zjeść ciastka i mieć ciastka.
Zapomniałam wspomnieć... mój seksowny szef był też moją szkolną miłością.
Tak jakby. Na początku chciałam go zagłaskać swoją ckliwą czułością. A pod koniec już tylko okrutnie zmiażdżyć. Teraz wrócił, choć równie dobrze mógłby mieć napisane „Nie dotykać!” na koszulce.
Mam takie pytanko: czy dotykanie bez użycia rąk się liczy?
Pozwólcie, że sama sobie odpowiem: Tak, Emily, napalona suczko, liczy się! Poza tym moje marzenie czeka na mnie niczym świąteczny upominek owinięty w błyszczący papier i przewiązany wstążką. Jest w moim zasięgu, jeśli tylko należycie się zachowam. Byłabym ostatnią idiotką, gdybym postawiła to na szali. Poza tym mam jednak za sobą długą i chlubną tradycję nie bycia idiotką, którą chciałabym podtrzymać.
Chyba, że podejdę do tego inaczej. Trzymając się szkolnej analogii – ostatecznie, skoro przez cały semestr naprawdę bardzo się starałam, to chyba mogę sobie w końcu pozwolić na oblanie jednego testu. Trzy miesiące to szmat czasu, więc gdyby miał mi postawić wielką, tłustą, brudną „pałę” to tylko dodało by odrobinę pikanterii temu nudnemu matematycznemu równaniu.Przede mną proste zadanie. Muszę przygotować kilka plakatów i rekwizytów na imprezę Halloween, którą urządza.
Potem odejdę, zostawię jego cudowne oczy i doskonałe ciało, złapię samolot i zapomnę o naszych pięknych dzieciach w domku na przedmieściach...”
Muszę tylko opierać się jego urokowi przez parę najbliższych miesięcy, bo przecież z nadejściem stycznia lecę do Paryża, realizować marzenie o zostaniu artystką. Wielka szkoda, że nie można zjeść ciastka i mieć ciastka.
Zapomniałam wspomnieć... mój seksowny szef był też moją szkolną miłością.
Tak jakby. Na początku chciałam go zagłaskać swoją ckliwą czułością. A pod koniec już tylko okrutnie zmiażdżyć. Teraz wrócił, choć równie dobrze mógłby mieć napisane „Nie dotykać!” na koszulce.
Mam takie pytanko: czy dotykanie bez użycia rąk się liczy?
Pozwólcie, że sama sobie odpowiem: Tak, Emily, napalona suczko, liczy się! Poza tym moje marzenie czeka na mnie niczym świąteczny upominek owinięty w błyszczący papier i przewiązany wstążką. Jest w moim zasięgu, jeśli tylko należycie się zachowam. Byłabym ostatnią idiotką, gdybym postawiła to na szali. Poza tym mam jednak za sobą długą i chlubną tradycję nie bycia idiotką, którą chciałabym podtrzymać.
Chyba, że podejdę do tego inaczej. Trzymając się szkolnej analogii – ostatecznie, skoro przez cały semestr naprawdę bardzo się starałam, to chyba mogę sobie w końcu pozwolić na oblanie jednego testu. Trzy miesiące to szmat czasu, więc gdyby miał mi postawić wielką, tłustą, brudną „pałę” to tylko dodało by odrobinę pikanterii temu nudnemu matematycznemu równaniu.Przede mną proste zadanie. Muszę przygotować kilka plakatów i rekwizytów na imprezę Halloween, którą urządza.
Potem odejdę, zostawię jego cudowne oczy i doskonałe ciało, złapię samolot i zapomnę o naszych pięknych dzieciach w domku na przedmieściach...”
Moja opinia:
Powieści Penelope Bloom to „lekkie
czytadełka”, które wprowadzają czytelnika w tematy, o których na co dzień się
nie rozmawia. Autorka przemyca poważną, czy wręcz zakazaną tematykę w sposób
lekki i przystępny, opowiada o tym z ironią, dozą humoru i ogromnym dystansem.
W najnowszej z swoich powieści Penelope
Bloom opowiada o losach Emily i Ryana. Kobieta jest artystką, która jest w
trakcie spełniania swoich marzeń. Dostała się na studia w Paryżu, na które od
dawna pragnęła iść. Natomiast Ryan to mężczyzna, który skutecznie realizuje swoje
cele. Ma sieć piekarni, a praca jest jego pasją.
Bohaterowie znali się już wcześniej, a
teraz mają okazję spotkać się po latach. Ich ostatnie spotkanie nie było za
ciekawe, a autorka wszystko opisuje w żartobliwy sposób. Uważajcie, jeśli
chcecie czytać tę powieść przy ludziach to mogą się na Was dziwnie patrzeć,
gdyż powieść gwarantuje niekontrolowane wybuchy śmiechu.
„Jego babeczka” to przeurocza komedia
romantyczną w dobrym smaku. Jest ironicznie, lekko, seksownie. Autorka potrafi
dobierać słowa w taki sposób, że książki się dobrze czyta. Nie miałam problemu
aby wciągnąć się w tę historię i z dotychczas przeczytanych przeze mnie książek
autorstwa Penelope Bloo ta jest moją ulubioną.
Cieszę się, że ponownie miałam okazję
spotkać bohaterów z poprzednich tomów i cóż, czekam na więcej pozycji od tej
autorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz