niedziela, 22 marca 2020

RECENZJA „Była sobie rzeka” Diane Setterfield



RECENZJA „Była sobie rzeka” Diane Setterfield

O książce:
Data wydania: 11 marca 2020
Liczba stron: 480
Kategoria: romans
Wydawnictwo: Albatros

Opis książki:
To była najdłuższa noc w roku, kiedy wszystko może się zdarzyć.
Trzy dziewczynki zaginęły. Jedna wróciła. Opowieść się rozpoczyna…

W ciemną noc w środku zimy w starej gospodzie nad Tamizą ma miejsce niezwykłe wydarzenie. Stali bywalcy właśnie zabijają czas opowieściami, kiedy w drzwiach pojawia się ciężko ranny nieznajomy. W ramionach trzyma martwą dziewczynkę. Kiedy godzinę później dziecko zaczyna oddychać, nikt nie może w to uwierzyć. Cud? Czy magiczna sztuczka? Może nauka będzie w stanie to rozstrzygnąć?

Mieszkańcy nabrzeży prześcigają się w pomysłach, by rozwiązać zagadkę dziewczynki, która umarła, a potem ożyła. Mijają jednak dni, a tajemnica wydaje się coraz bardziej nieprzenikniona. Dziewczynka okazuje się niema i nie może odpowiedzieć na pytania: kim jest, skąd pochodzi i co stało się z jej bliskimi. W tej sprawie pojawia się coraz więcej pytań i wątpliwości.

Tymczasem trzy rodziny wyrażają chęć, by wziąć dziecko pod opiekę. Zamożna młoda matka wierzy, że dziewczynka jest jej córką, która zaginęła dwa lata wcześniej. Rodzina farmerów, która wciąż przeżywa sekretny romans syna, szykuje się na przyjęcie wnuczki. Skromna i skryta gospodyni proboszcza widzi w małej niemowie swoją młodszą siostrę. Każda z tych osób ma własną opowieść, której granice między rzeczywistością a fantazją są ulotne i rozlewają się czasami jak niekontrolowane wody rzeki.



Moja opinia:
„Była sobie rzeka” to powieść, która zupełnie mnie zaskoczyła.

Przyznam, że w przypadku tej książki skusiła mnie okładka, która jest rewelacyjna. Przyciąga wzrok i będzie stała na mojej półce wyeksponowana, bo naprawdę się w niej zakochałam. Uważam, że to będzie jedna z najpiękniejszych okładek tego roku!

Ale dosyć o okładce, przejdźmy już do wnętrza…
Czytelnik zostaje wprowadzony w świat powieści w stylu baśniowym, lecz nie jest to Disneyowki klimat. Wręcz przeciwnie, ta historia od początku jest owiana chłodem, mrokiem i czujemy taki dystans, chcemy zachować bezpieczną odległość, odsunąć się od tej historii.

Znajdujemy się w gospodzie „Pod Łabędziem”  1887 roku, gdzie ludzie regularnie się spotykają, aby dzielić się historiami. Lecz ta noc jest inna, do karczmy wchodzi mężczyzna z martwą dziewczynką na ręku. Wszyscy są wstrząśnięci tą sytuacją, zwłaszcza, że owe dziecko po godzinie ożywa.
Nikt nie rozumie zaistniałej sytuacji, a tajemnicza dziewczynka straciła głos, w dodatku nic nie pamięta.
Wiadomo tylko, że na przestrzeni lat w tej okolicy zaginęły trzy dziewczynki.
Czy to jedna z nich?

Autorka zręcznie prowadzi fabułę, która jest skonstruowana w taki sposób, aby wodzić czytelnika za nos, sprawiając, że będzie on poszukiwał rozwiązań, które wciąż mu uciekają. Otrzymujemy wiele informacji, domysłów, z których można wyciągać wnioski, jednak każda kolejna strona coraz bardziej zaskakuje.

Powiem Wam, że ta książka naprawdę mnie porwała. Jest czymś zupełnie innym, niż do tej pory czytałam. Naprawdę się zachwyciłam, zakochałam i z przyjemnością Wam ją polecę.

Bohaterowie są świetni, akcja jest dynamiczna i podoba mi się to, że autorka tak lawiruje w tych wszystkich opowieściach, że nie byłam w stanie się domyślić, jakie jest rozwiązanie całej tej historii.

Wow, wow, wow!

Ach, no i to fantastyczne wydanie, do którego jeszcze na moment wrócę. Piękna obwoluta, urocza tasiemka, która ułatwia czytanie. Mapy, które znajdują się na wnętrzu okładki, wstawki tematyczne. CUDO.

Gorąco polecam, zakochacie się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty