Dryfowałam.
Pośród
zalewającej mnie zewsząd ciemności, próbowałam odnaleźć jakiekolwiek odłamki
wspomnień. Niczym rozbitek chwytałam się każdego skrawka, by po chwili znowu
stracić siły i tonąć. Pogrążyć się w rozpaczy i przerażeniu, które boleśnie
wdzierały się pod skórę. Całe moje ciało paliło i swędziało, jakby ktoś wbijał
w nie miliony malutkich szpileczek. Nie pamiętałam, co się dokładnie stało.
Musiałam stawić czoła przerażeniu. Powoli podniosłam ciężkie, opuchnięte
powieki. Kilka słonych kropel spłynęło po zaschniętej na policzkach krwi,
zwilżając spierzchnięte wargi. Obrzydliwy słono-metaliczny posmak rozpłynął się
po kubkach smakowych niczym tajfun. Poczułam silne mdłości. Drażniły przełyk
coraz mocniej, wywołując kaszel i dławienie. Odruchowo chciałam zasłonić usta
dłońmi, lecz nie byłam w stanie nimi ruszyć. Wyciągnięte wysoko i przywiązane
do czegoś grubym, raniącym nadgarstki sznurem, dawno już zdrętwiały. Pragnęłam
tylko jednego: śmierci. Życie jednak przewidziało dla mnie inny scenariusz.
Miałam cierpieć jeszcze długie godziny.
Balansując
na granicy świadomości, modliłam się o błogi sen. Kiedy w końcu nadszedł,
zamiast kawałka bezpiecznego nieba, przyniósł ze sobą koszmary.
A
może to była rzeczywistość?
Te
wszystkie uderzenia i swąd przypalanej skóry? Może to wcale mi się nie
przyśniło?
–
Jak się masz, słoneczko? – ochrypły szept pojawił się
znikąd, wyrywając mnie z letargu. Dreszcz obrzydzenia przebiegł wzdłuż
zroszonego potem kręgosłupa, sprawiając, że lekko zakołysałam się na linie.
Stęknęłam
z bólu, nie będąc w stanie niczego wydukać. Poczułam na policzku zimno. Stal
prześlizgnęła się po nim szybko i boleśnie. Z
mojego gardła wydostał się przeciągły, zduszony jęk, który był niczym ostatnie
tchnienie. Ponownie znalazłam się w królestwie koszmarów.
x
Zachęcający fragment.
OdpowiedzUsuń