RECENZJA
„Jego banan” Penelope Bloom
O książce:
Data wydania: 13 marca 2019
Liczba stron: 256
Kategoria: romans
Wydawnictwo: Albatros
Opis książki:
„Mój szef lubi jasne zasady,
jednej z nich nikt nie śmie złamać…
Chodzi o jego banana.
Poważnie. Facet jest uzależniony od potasu.
Oczywiście, to ja po niego nieopatrznie sięgnęłam.
Technicznie rzecz ujmując, wsadziłam go sobie do ust.
Co więcej przeżułam… a nawet połknęłam.
Taaak, wiem. Niedobra, niedobra dziewczynka.
I wtedy go zobaczyłam. Wierzcie mi lub nie, ale to,
że właśnie dławiłam się jego bananem, raczej nie zrobiło na nim najlepszego
wrażenia.
Zacznijmy jednak od początku. Zanim miałam czelność
sięgnąć po należącego do milionera banana, dostałam swoje pierwsze ważne
zlecenie jako reporterka. I wyjątkowo nie było to jak zwykle byle jakie
zadanie, wyskrobki z dna garnka, których nikt nie chciał. Nic w stylu
przepytywania śmieciarza o jego ulubione rejony miasta, czy pisania o wielkiej
wadze zbierania psich kup z trawników i placów.
Nie. Nic z powyższych, dziękuję bardzo.
To był prawdziwy przełom w mojej karierze. Szansa, by
udowodnić, że nie jestem żadną nieudolną, niezdarną, przyciągającą pecha,
chodzącą katastrofą. Wchodziłam w środowisko biznesowe – miałam zinfiltrować
Galleon Enterprises, by potwierdzić zarzuty o korupcję.
Tu wchodzi podkład muzyczny z Jamesa Bonda.
Wreszcie byłam na właściwym miejscu. Jedyne, co
musiałam zrobić, to zdobyć posadę stażystki i zdemaskować Bruce’a Chambersona.
Starając się nie zwracać uwagi na to, że facet
wygląda jak wyrzeźbiony w płynnym kobiecym pożądaniu, a inni mężczyźni po prostu
muszą przy nim kwestionować swoją seksualność. To się musiało udać. Bez żadnych
katastrof. Zero fuszerki. Weź się w garść, skup się! – na mniej niż godzinkę.
Przenieśmy się teraz do sali konferencyjnej. To tutaj
znajdziecie mnie przed tą doniosłą, kluczową dla mojej kariery rozmową. Z
bananem w dłoni. Podpisanym JEGO imieniem. Już za chwilkę on pojawi się w
drzwiach i zobaczy mnie ze zdradzieckim żółtym dowodem mojej winy. A kilka
sekund później zdecyduje się… mnie zatrudnić.
Tak, wiem. Ja też nie uznałam tego za dobry znak.”
Moja
opinia:
Czy też nie raz szukacie
pozycji, która Was po prostu odpręży i przywoła uśmiech na twarzy?
Są takie chwile, w których
potrzebuję tylko tyle od książki i chwytając w ręce „Jego banana” ;) (bez
dwuznacznych myśli proszę ;) ) tego od niej chciałam, a co dostałam?
Dużo banana :D, ale tak na
poważnie, banan odgrywa tu kluczową rolę i tytuł jest adekwatny do treści i
znów proszę bez dwuznacznych myśli ;)
Autorka oddała w nasze ręce niebywale lekką i
zabawną pozycje, której kluczowanym elementem jest romans biurowy. Pomiędzy
bohaterami, których łączy z początku jedynie nienawiść, nie brak napięcia, a
ono przeradza się w pożądanie. Pożądanie z kolei kończy się wybuchem
namiętności, ale czy to wystarczy by stworzyć coś więcej niż przelotny romans?
Mężczyzna, który planuje każdą minutę swojego życia i kobieta wulkan, która gdy
wkracza w jego idealny porządek, wprowadza zamęt. Do czego to doprowadzi?
Pewne jest, że nastąpi nie
jedno spięcie pomiędzy nimi i to, że czytelnik nie będzie mógł narzekać na
nudę. Lekka pozycja idealna na zmartwienia, ale nie tylko. Nie oczekiwałam od
niej wyniosłych morałów, ale właśnie chciałam się zrelaksować i to dostałam. A
Wy pamiętajcie, że jego banan, to jego banan ;)
Ta książka to niezwykle
lekka, a przy tym przezabawna i wciągająca historia. Jeśli szukacie czegoś, co Was
odpręży to dobrze trafiliście.
Polecam.
Jeśli wpadnie w moje ręce, chętnie przeczytam, jednak nie planuj ę jej kupować.
OdpowiedzUsuń