niedziela, 31 marca 2019


RECENZJA „Saudyjka za kierownicą” Manal asz-Szarif

O autorce:
Saudyjska działaczka na rzecz równouprawnienia kobiet. Studiowała na Uniwersytecie Króla Abdulaziza w Dżuddzie. Z wykształcenia jest informatykiem, przez prawie 10 lat pracowała w koncernie Amraco, zajmując się bezpieczeństwem systemów komputerowych. 

W maju 2011 roku mimo obowiązującego w Arabii Saudyjskiej zakazu prowadzenia samochodów przez kobiety usiadła za kierownicą i wyjechała na ulice, za co została aresztowana. Zwolniono ją po nagłośnieniu sprawy przez międzynarodowe media i organizacje.

Asz-Szarif stała się ikoną walki o prawa kobiet w Arabii Saudyjskiej. Magazyn „Time” umieścił ją na liście stu najbardziej wpływowych osób 2012 roku, a organizatorzy Oslo Freedom Forum zaprosili ją do wygłoszenia przemówienia podczas dorocznej konferencji. Została również wyróżniona Nagrodą im. Václava Havla za kreatywny dysydentyzm. Występuje na licznych spotkaniach dotyczących praw człowieka, pisze artykuły do gazet i na bloga. 

„Saudyjka za kierownicą” (2019) jest jej debiutem literackim.”


O książce:
Data wydania: 30 stycznia 2019
Liczba stron: 496
Kategoria: literatura faktu
Wydawnictwo: W.A.B.

Opis książki:
„Poruszająca historia Manal asz-Szarif, saudyjskiej aktywistki walczącej o równouprawnienie kobiet.

Manal asz-Szarif dorastała w tradycyjnej saudyjskiej rodzinie w Mekce, w czasie kiedy Arabia Saudyjska pozostawała pod silnym wpływem islamskich fundamentalistów. Sama również uległa indoktrynacji radykałów – będąc nastolatką, niszczyła kolorowe czasopisma matki, kasety brata i własne szkicowniki zawierające zabronione rysunki istot żywych. Nic nie wskazywało na to, że już niedługo przeciwstawi się tyrańskim rządom i stanie się znaną na całym świecie aktywistką walczącą o prawa saudyjskich kobiet.
Podjęła studia na uniwersytecie, a później pracę w koncernie Aramco. Coraz częściej doświadczała jednak dyskryminacji tylko ze względu na swoją płeć. Bez zgody męskiego opiekuna nie mogła wynająć pokoju, złożyć wniosku w urzędzie, korzystać z pomocy medycznej. Najbardziej bolało ją to, że mimo posiadania własnego samochodu i prawa jazdy otrzymanego podczas pobytu za granicą nie mogła kierować pojazdem i była zdana na łaskę taksówkarzy oraz młodszego brata. Któregoś dnia postanowiła się zbuntować i ogłosiła w internecie, że w dniu swoich 32 urodzin usiądzie za kierownicą, wyjedzie na ulice miasta… i będzie tworzyć historię.”


Moja opinia:
Historią Manal asz-Szarif interesuję się od dłuższego czasu, dlatego ta pozycja była u mnie obowiązkowa, zwłaszcza, że nie jest to książka napisana o tej kobiecie, lecz przez nią. Fakt, że ta niezwykła aktywistka, która walczy o prawa saudyjskich kobiet napisała książkę był dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem.

Manal urodziła się, a także dorastała w Mekce. Udało jej się nawet ukończyć studia informatyczne, co w tamtych rejonach nie jest czymś zwyczajnym. Saudysjkie kobiety nie mogą wychodzić same, muszą być zakryte od stóp do głów, nie mogą prowadzić auta, również na studiowanie muszą mieć specjalne pozwolenia.

Manal asz-Szarif prawie dziesięć lat pracowała w zawodzie, zajmując się brzpieczeństwem systemów komputerowych. Jednak w pewnym momencie, a dokładnie w 2011 roku wsiadła za kierownicę samochodu łamiąc tym prawo, które obowiązuje w Arabii Saudyjskiej. Młoda kobieta nagrała również relację, którą opublikowała w internecie, zachęcając inne panie do prowadzenia aut. Po wszystkim została aresztowana, jednak dzięki nagłośnieniu sprawy wypuszczono ją z więzienia.

Stała się ważną postacią, która dokonała przełomu. Została nawet umieszczona przez magazyn „Time” jako jeddna z najbardziej wpływowych osób 2012 roku.

Historia, którą opisała Manal jest bardzo obrazowa. Kobieta opowiada o życiu w krajach arabskich, o różnych zakazach, jak i o przemocy, o karach cielesnych. Saudyjka wspomina również o braku równośni między kobietą a mężczyzną, o tym, że każda płeć ma swoje miejsce, które wyznaczają ścisłe granice.

Pisarka obecnie mieszka w Australii.

Książka jest bardzo wartościowa, autorka ma jasny i konstruktywny przekaz, który wzbudził moje zainteresowanie.
Polecam fanom arabskich klimatów, jak i osobom, które lubią dobrą literaturę.


RECENZJA PATRONACKA „Druga połowa nadziei” Mechtild Borrmann

O autorce:
Niemiecka pisarka, autorka powieści detektywistycznych.

W 2006 roku opublikowała pierwszą powieść, „Wenn das Herz im Kopf schlägt”, za którą otrzymała Deutscher Krimi Preis w 2012 roku. W 2014 roku jej powieść „Der Geiger” zdobyła Grand Prix des Lectrices de Elle, a rok później „Die andere Hälfte der Hoffnung” otrzymała Friedrich-Glauser-Preis. 

Ta ostatnia powieść w Polsce została wydana jako „Druga połowa nadziei” w 2019 roku.”

O książce:
Data wydania: 21 marca 2019
Liczba stron: 292
Kategoria: thriller/ sensacja/ kryminał
Wydawnictwo: NieZwykłe

Opis książki:
„Druga połowa nadziei” – książka nominowana do niemieckiej nagrody im. Friedricha Glausera (Friedrich-Glauser-Preis) w 2015 roku.

Walentyna czeka na powrót córki z Niemiec. Dziewczyna od wielu miesięcy nie daje znaku życia. Wydaje się, jakby zniknęła – podobnie jak wiele innych studentek, które rzekomo otrzymały stypendium w Niemczech. 

Walentyna żyje natomiast w czarnobylskiej zonie, rodzinnej okolicy. Aby przetrwać mroźną zimę i rozpaczliwe oczekiwanie na córkę, a nie stracić przy tym nadziei, zaczyna spisywać historię swojego życia.

Tymczasem w Niemczech Martin Lessmann ukrywa przed prześladowcami młodą dziewczynę wschodnioeuropejskiego pochodzenia. Gdy ta wkrótce podcina sobie żyły, ratuje jej życie po raz drugi – i poznaje przerażające fakty.

Fascynująco opowiedziana współczesna historia – powieść, której nie da się zapomnieć."

Moja opinia:
Nadzieja- co zrozumiałam o wiele za późno- to obezwładniająca trucizna, która powoduje, że zamieramy w bezruchu.”

Walentyna cały czas czeka, aż jej córka Kateryna wróci z Niemiec. W kobiecie wciąż tli się nadzieja, która trzyma ją przy życiu. Zrozpaczona matka jest pełna obaw, gdyż od czasu wyjazdu córki nie miała z nią kontaktu. Nie wie, co się dzieje, a z biegiem dni okazuje się, że takich przypadków jest coraz więcej. Wiele studentek, które pojechały na obczyznę w ramach wymiany zaginęły. Upragniona praca, chęć na lepsze życie okazało się zgubne. Walentyna zaczyna spisywać swoje przemyślenia, swoje życie i powoli zaczyna tracić nadzieję na to, że kiedykolwiek zobaczy córkę…

Natomiast w Niemczech pewien mężczyzna zwany Martin Lessman ratuje młodą kobietą i zaczyna ją ukrywać przez prześladowcami. Stopniowo nabiera do niej zaufania, buduje się między nimi relacja, jednak kobieta nie mówi mu o wszystkim. Dziewczyna skrywa tajemnicę o której boi się mówić.

Z czasem jednak wszystko wychodzi na jaw.

W książce mamy narrację przedstawioną z trzech perspektyw. Bardzo mi się to podobało, gdyż lepiej poznałam zamiary bohaterów, czy ich wewnętrzne zmagania się z życiem, z emocjami, czy sytuacjami, w  których się znaleźli.

Nigdy nie miałam styczności z powieścią, której akcja nawiązywałaby do wydarzeń, które miały miejsce w Czarnobylu. Jest to dla mnie coś zupełnie nowego. Takie tło dla tej powieści jest bardzo trafne, gdyż dodało jej wiele klimatu.

Cała powieść jest naprawdę przemyślana, dopracowana i nie zostawia czytelnika z poczuciem zagubienia. Autorka rozwinęła wątki i zręcznie je zakończyła. Powieść osadzona w trudnych dla ludzi czasach jest bardzo realistyczna i gdybym nie wiedziała, że to fikcja literacka to czułabym się, jakbym czytała pamiętniki.

Powieść bardzo mi się podobała. Jest ciekawa, ma dobrych bohaterów, narrację z różnych perspektyw, oraz jest ubrana w bardzo obrazowy język.
Polecam.

sobota, 30 marca 2019


RECENZJA „Zawsze i wszędzie” Brittainy C. Cheery

O książce:
Premiera: 3 kwietnia 2019
Liczba stron: 420
Kategoria: romans
Wydawnictwo: Filia

Opis książki:
Każdego dnia modliłam się, żeby on znów mnie pokochał. Zostawił mnie dla innej, nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić, jak bez niego żyć. Chciałam jedynie, by do mnie wrócił.

Ale pojawił się Jackson Emery. To miał być tylko letni romans. Zastrzyk pozytywnej energii dla pogruchotanego serca.

Byliśmy dla siebie idealni, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że nasz romans nie potrwa zbyt długo. Jackson nie wierzył w związki, a ja straciłam wiarę w miłość.

Wszystko było dobrze, aż pewnej nocy moje serce zgubiło rytm. Nie spodziewałam się, że Jackson się zaśmieje, nakłoni mnie do zwierzeń, przegna mój smutek.

Kiedy nasz wspólny czas dobiegł końca, moje serce nie potrafiło zapomnieć.

Prosiłam o jeszcze jeden uśmiech, kolejny pocałunek, następny dotyk… Wznosiłam modły, by Jackson mógł być mój, nawet jeśli wiedziałam, że jego przeznaczeniem nie była miłość.”


Moja opinia:
Ludzie traktują cię tak, jak sama siebie traktujesz.

„Zawsze i wszędzie” to moje pierwsze spotkanie z powieścią Brittainy C. Cheery, do tej pory czytałam tylko jej poezję, która bardzo mi się spodobała, więc postanowiłam pójść o krok dalej i sięgnąć po najnowszy tytuł od tej autorki.

Zakochanie się w kimś nie jest trudne. To najłatwiejsza rzecz na świecie. Utrudnia to całe otoczenie, ale to, co do siebie czujecie? To proste i jeśli otworzysz się na to, będziesz szczęśliwy.”

Główną bohaterką powieści jest Grace, która jest w skomplikowanym etapie życia. Nic nie układa się pomyślnie od dłuższego czasu. Wszystko zaczęło się walić jeszcze zanim jej mąż postanowił odejść.

Nieważne, jak mocno błagasz kogoś, aby został, jeśli chce odejść i tak to zrobi. Jedyne co nam pozostaje, to nauczyć się dać im odejść.”

Grace nie potrafiła ułożyć sobie życia na nowo. Nie radziła sobie z codziennością, w której brakuje jej męża. Przecież zawsze był obok, zawsze stanowili jedność. Jak miała żyć bez niego.
Pragnęła, aby wrócił…

Czasami najtrudniejszą rzeczą na świecie jest kochać kogoś, kto złamał ci serce.”

Jednak wszystko się zmienia, gdy na drodze głównej bohaterki staje Jackson. Mężczyzna, o którym krążą niepochlebne opinie. Ta relacja będzie skomplikowana i oboje doświadczą wewnętrznych zmian.
Jak potoczą się ich losy?

Kiedy dostrzegasz czyjeś wady, w jakiś sposób możesz usprawiedliwić swoje i stwierdzić, że są mniejsze niż innych. Ale gdy przyjrzysz się bliżej, kiedy naprawdę przypatrzysz się tej osobie, dostrzeżesz wiele podobieństw. Nadzieję. Miłość. Strach. Złość. Jak popatrzysz z bliższej perspektywy, zrozumiesz, że jesteśmy bardzo podobni. Wszyscy mamy czerwoną krew i nawet serce potwora może pęknąć. Musisz tylko pamiętać, by zmienić perspektywę.”

Zaczynam rozumieć skąd się wzięła tak wielka popularność tej autorki i zachwyt nad jej powieściami. „Zawsze i wszędzie” to bardzo dobra powieść, która jest napisana lekkim językiem, zawiera wartościowe sentencje, oraz sprawia, że serce zaczyna bić szybciej. Historia tych bohaterów była taka świeża, delikatna i emocjonalna. Jej kruchość i niepewność stopniowo się zmieniały, wchodząc na coraz wyższe poziomy relacji.

Ponieważ miłość - prawdziwa miłość - nie zawsze oznaczała wyznawanie tych samych wartości. Nie oznaczała, że musieliśmy się stuprocentowo zgadzać. Oznaczała natomiast wzajemne zrozumienie. szacunek dla marzeń, nadziei, pragnień i obaw drugiej osoby.”

Czas spędzony z tą książką uważam za bardzo udany. Powieść skrywa w sobie wiele niespodzianek i zdecydowanie nie jest to prostolinijny romans.

Miłość była pokręconym uczuciem, które nie posuwało się po linii prostej. Było pogmatwane i mogło istnieć nawet pomimo złamanego serca.”

Fascynujący bohaterowie, wiele emocji i miłość, która nie jest doskonała. Relacje rodzinne i tajemnice, które autorka stopniowo nam dawkuje sprawiają, że pragniemy jak najszybciej skończyć tę powieść, aby poznać jej zakończenie.

- Płaczesz przez kogoś, kto zapewne nie jest tego wart.
- Co sprawia, że tak myślisz?
- To, że płaczesz. Ludzie nie płaczą nad kimś, kto ich uszczęśliwia.”


„Zawsze i wszędzie” to historia z gatunku porządna dziewczyna i bad boy. Na szczęście nie jest to ckliwy romansik. Jest to historia realna, w której nie wszystko toczy się po naszych myślach.

Nie było lepszego uczucia niż zakochiwanie się w ludziach, których nigdy naprawdę nie spotkałaś, ale mimo to byli jak rodzina.”

Polecam.


RECENZJA „Pocztówki z Amsterdamu” Agnieszka Zakrzewska

O książce:
Data wydania: 14 listopada 2018
Liczba stron: 400
Cykl: Do jutra w Amsterdamie
Tom: 2
Kategoria: romans
Wydawnictwo: Edipresse

Opis książki:
Kiedy kończy się miłość, która miała być na zawsze, Agnieszka szuka schronienia w ciepłym i bezpiecznym rodzinnym domu. Powoli stara się oswoić rzeczywistość w Drawnie, sennym miasteczku na Pojezierzu Pomorskim. Wraca do pracy w redakcji miejscowej gazety, odnawia stare przyjaźnie i na nowo odkrywa miejsca z przeszłości. Sielankowy spokój małej miejscowości nad pięknym jeziorem Zgubie okazuje się jednak pozorny. Agnieszka przez przypadek odkrywa skrzętnie skrywaną tajemnicę jednego z miejscowych prominentów. W tropieniu afery pomaga jej Johan, Holender o polskich korzeniach, romantyczny właściciel ukrytej wśród pomorskich lasów i jezior Wyspy Czarnego Łabędzia. Czy Agnieszka odnajdzie szczęście w Polsce? Czy będzie umiała zapomnieć o Holandii? I kto jest nadawcą tajemniczych pocztówek z Amsterdamu, które przypominają jej o najpiękniejszych chwilach w mieście tysiąca mostów i kanałów? Ciepła, refleksyjna, optymistyczna opowieść o prostych wartościach, które bez względu na miejsce i czas przypominają nam, jak mądrze żyć. Kontynuacja debiutanckiej powieści ''Do jutra w Amsterdamie“.”

Moja opinia:
To sukces weryfikuje przyjaźń. Klęska tylko ją umacnia.”

„Pocztówki z Amsterdamu” to kontynuacja „Do jutra w Amsterdamie”, czyli debiutanckiej powieści Agnieszki Zakrzewskiej, która bardzo przypadła mi do gustu.

W kontynuacji cyklu śledzimy dalsze perypetie głównej bohaterki, które nie są zbyt udane. Życie boleśnie zweryfikowało jej marzenia i sprowadziło ją na ziemię z krainy marzeń. Wielka miłość okazała się wielką klapą a Agnieszka znowu pragnie ciepła, stabilizacji i bezpieczeństwa.

Kobieta próbuje odnaleźć się w nowym miejscu, które w niczym nie przypomina jej ukochanego Amsterdamu. I chociaż jej serce zostało tam, to ciało i umysł muszą przystosować się do nowych realiów. Drawno, czyli małe miasteczko na Pojezierzu Pomorskim wygląda na dosyć spokojne. Jak mylne będzie to wrażenie, gdy szum jeziora nie okaże się tak bezpieczny i kojący, na jaki wygląda…

Agnieszka zaczyna się interesować tajemnicami miasteczka, które zdaje się skrywać wiele sekretów. Taka niewielka społeczność a tyle przestępstw, niejasności? Łapówki, czy kłamstwa są tu na porządku dziennym.

Z pomocą Johna, holendra z polskimi korzeniami kobieta zapragnie odkryć tajemnice miasta i raz na zawsze wprowadzić tu ład i porządek. Jakie będą tego konsekwencje? Czy bohaterka wie, na co się decyduje?

I jaką rolę odegrają w tym wszystkim tytułowe pocztówki?

Agnieszka Zakrzewska oddała w ręce czytelnika kontynuację swojej debiutanckiej powieści, którą pewnie wkroczyła na rynek pisarzy. Powieść była ciekawa i na tyle mnie zainteresowała, że sięgnęłam po kolejny tom, który również sprostał moim oczekiwaniom. W kontynuacji bardzo dużo się działo, fabuła rozwidla się i kroczy różnymi ścieżkami, zbaczając pode drogą. Ciekawi mnie, co autorka zaplanowała na trzeci tom, który z pewnością przeczytam, aby zobaczyć jak niektóre wątki będą kontynuowane.

Historia Agnieszki znowu mnie wciągnęła. Bardzo lubię tę energiczną bohaterkę, która nie daje łatwo za wygraną.

Polecam!

czwartek, 28 marca 2019

RECENZJA „Furia” Sandra Brown

O autorce:
Pisarka amerykańska. Jest główną konkurentką Danielle Steel w dziedzinie tzw. literatury kobiecej, choć jej książki to literatura zdecydowanie wyższego lotu.

Urodziła się w 1948 roku w USA. Ukończyła anglistykę na Texas Christian University. Pierwsze kroki zawodowe stawiała jako modelka i prezenterka telewizyjna. Karierę literacką rozpoczęła pisując krótkie romanse i powieści historyczne pod kilkoma pseudonimami, m.in. jako Laura Jordan i Rachel Ryan. Od kilku lat publikuje pod własnym nazwiskiem, a jej utwory, współczesne romanse z wątkiem kryminalnym, regularnie pojawiają się na prestiżowych listach bestsellerów w USA i innych krajach.
Do najbardziej znanych powieści pisarki należą "Francuski jedwab" (1992), "Szarada" (1994), "Świadek" (1995) i "Na wyłączność" (1996). Łączny nakład książek Sandry Brown w 25 językach świata przekroczył 50 milionów egzemplarzy. Sandra Brown mieszka w Arlington w stanie Teksas z mężem Michaelem i dwójką dzieci.”

O książce:
Data wydania: 27 lutego 2019
Liczba stron: 384
Kategoria: thriller/kryminał
Wydawnictwo: Edipresse

Opis książki:
„Sandra Brown, autorka thrillerów notowanych na pierwszym miejscu listy bestsellerów „New York Timesa“, powraca z kolejną pełną napięcia – także emocjonalnego – powieścią. 

Dwadzieścia pięć lat temu major Franklin Trapper zyskał sławę w całym kraju. To właśnie on wyprowadził w bezpieczne miejsce garstkę osób ocalałych po ataku bombowym w jednym z hoteli w Dallas. Często udzielał wywiadów i występował publicznie. Po latach nagle zaczął unikać rozgłosu i wszelkich kontaktów z mediami. Nie zraża to jednak ambitnej dziennikarki telewizyjnej Kerry Bailey. Za wszelką cenę zamierza ona przeprowadzić wywiad z majorem. Najpierw jednak musi przekonać do tego pomysłu syna majora Johna Trappera, który jest jedyną osobą, która może ją majorowi przedstawić. John Trapper nie chce mieć nic wspólnego z ojcem, ale w końcu zgadza się pomóc Bailey. Wieczór wywiadu kończy się jednak fatalnie. Nieznani sprawcy atakują majora i dziennikarkę. Nie mogąc zaufać nikomu, w sytuacji gdy wrogowie są coraz bliżej, Bailey i Trapper łączą siły, by wytropić napastników i odkryć, kto odpowiada za zamach bombowy w Dallas.”

Moja opinia:
„Furia” to książka, od której ciężko się oderwać. Ciekawa historia, która z lekkością wciąga czytelnika w swój klimat, a w dodatku trzyma w napięciu.

Kerry to postać, która przeszła w życiu traumę i skrywała ją przed światem. Ma tajemnicę, która z biegiem stron zostanie pokazana, a gdy przestanie być nią, wszystko może się zmienić. Relacja pomiędzy Johnem a Kerry, od początku jest pełna napięcia. Bardzo dużo się między nimi dzieje, pojawia się również niezwykle widoczne napięcie seksualne.

Jednak, czy w świetle wszystkich tajemnic, które będą musieli rozwiązać, znajdą coś więcej niż tylko rozwikłanie zagadki sprzed lat?

 Może bliska relacja, jakiej nie sposób uniknąć, sprawi, że i oni się odnajdą? Ale czy to możliwe? On skryty, ona zupełnie inna.
Łączy ich wspólny cel, do którego droga nie jest łatwa. Może i przyjedzie im się zmierzyć ze stratami, a los zabierze im coś jeszcze. Sprawdźcie sami.

„Furia” to świetna lektura, która przenosi nas do świata intryg, zdrad, fałszywych ludzi. Pełna niepoodziewanych zwrotów akcji, z bardzo oryginalną fabułą, naszpikowaną nie tylko chęcią rozwikłania tajemnic, ale i pełną napięcia między bohaterami. Autorka z każdym rozdziałem pobudza nasze zmysły, karmiąc nas rąbkami tajemnic. Powieść bardzo pobudza naszą wyobraźnię. Nie sposób przerwać czytania, przez to, że chęć poukładania sobie wszystkiego w głowie jest ogromna. Książka zaskoczyła mnie nie raz.
Polecam.

Prolog

LONDON
Siedemnaście lat temu

Niech mnie ktoś uszczypnie.
Niech powie, że wspomnienia zeszłej nocy – najbardziej niewiarygodnej i romantycznej w moim życiu – są prawdziwe.
Powoli przekręcam się na bok, po czym wspieram głowę na ręce; przyglądam się śpiącemu Ianowi. Jest przepiękny, chociaż nie widzę teraz jego jasnoniebieskich oczu ani nie posyła mi swojego seksownego, szerokiego uśmiechu. Tego samego, który zobaczyłam wczoraj, kiedy powiedział: „Nie masz pojęcia, co chciałbym z tobą zrobić. Powinnaś kazać mi wyjść”.
Kazać mu wyjść?
A niby dlaczego znaleźliśmy się w tym pokoju hotelowym? Naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, że już od dawna go kocham? Naprawdę nie wiedział, ile nocy spędziłam, marząc o tym, aby zauważył we mnie kogoś więcej niż najlepszą przyjaciółkę swojej młodszej siostry? Nie widział, jak go ubóstwiam? Był moim bohaterem… szczególnie zeszłej nocy.
Kiedy Ian wrócił do domu po pierwszym roku na UNLV[1], był świadkiem mojego załamania nerwowego. Wypłakiwałam się Sabrinie, ponieważ mój partner, z którym miałam pójść na bal na zakończenie szkoły, porzucił mnie w ostatniej chwili i postanowił wybrać się z kimś innym. Ian zaproponował mi w zamian swoje towarzystwo.
Byłam oszołomiona. Kilka miesięcy wcześniej pocałował mnie na imprezie, ale od tamtego czasu prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. Myślałam, że o tym zapomniał.
Nigdy nie czułam się tak piękna, jak wtedy, gdy wkroczyłam na bal u jego boku. Tańczyliśmy przytuleni, a moje serce jeszcze nigdy nie biło tak mocno. Kiedy pocałował mnie na parkiecie i powiedział, że już od pewnego czasu coś do mnie czuje, zakochałam się na zabój.
Po balu zapytał, czy chcę iść do hotelu z moimi przyjaciółmi. „Tak – odparłam, starając się być dzielna. – Ale nie chcę iść na imprezę. Chcę być tylko z tobą”. Nie mówiąc już nic, wziął mnie za rękę i pobiegliśmy do jego samochodu. Gdy dotarliśmy do hotelu, Ian wynajął dla nas pokój.
W windzie serce mi waliło ze zniecierpliwienia. Wychodząc z niej, Ian nie puszczał mojej dłoni, a ja czułam zbierającą się w brzuchu pustkę, jakbyśmy wjeżdżali na szczyt kolejki górskiej.
Kiedy znaleźliśmy się za zamkniętymi drzwiami pokoju, w którym opuszczono rolety i przyciemniono światła, Ian wyciągnął rękę i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował, jakby wiedział, że przez wiele nocy właśnie o tym marzyłam.
Kazać mu wyjść?
Nigdy, nawet za milion lat.
Zamiast tego, dałam mu wszystko. Serce, duszę, ciało. Był delikatny i czuły, ponieważ przeżywałam z nim swój pierwszy raz, a on o tym wiedział. Byłam nim zachwycona… jego wyrzeźbionym ciałem, sposobem, w jaki się poruszało, podniecającymi słowami, które wypowiadał.
„Boże, jesteś tak cholernie piękna. Marzyłem o tym od dawna. Tak mi w tobie dobrze”.
Nadal nie mogę uwierzyć w to, że mnie chce. Mnie! Wcale nie przypominam blond laleczek Barbie, z którymi zwykle się umawia. Mam ciemne włosy, małe piersi, a moja talia nie jest grubości mojego uda. W skali od jeden do dziesięciu zazwyczaj czuję się jak szóstka.
Ale zeszłej nocy dzięki niemu poczułam się, jakbym była jedyną dziewczyną na świecie. Było magicznie… A to dopiero miał być początek czegoś nowego.
Światło przedziera się przez zasłony – zapowiedź nowego dnia. Powinniśmy już wstać, bo dziś po południu czeka nas przyjęcie z okazji ukończenia szkoły przez Sabrinę. Obiecałam pomóc jej ozdobić dom.
Jednak chcę, żeby ta chwila nigdy się nie skończyła.
Ian leży na plecach, z jedną ręką zarzuconą za głowę, kołdra zakrywa dolną część jego ciała. Powstrzymuję się od przesunięcia dłoni po jego naprężonych mięśniach i muskularnej klatce piersiowej, choć nie jest to łatwe.
Otwiera oczy. Zauważa mnie i uśmiecha się lekko.
– Hej.
Serce zaczyna mi bić szybciej.
– Hej.
– Spałaś coś?
– Trochę.
– Myślałem, że cię zmęczyłem.
Uśmiecham się szeroko.
– Zmęczyłeś. Ale nie mogę spać, kiedy jestem taka podekscytowana.
Unosi jedną brew.
– A czym jesteś taka podekscytowana?
– Tobą – mówię otwarcie. – Tą sytuacją. Nami.
On też uśmiecha się szeroko.
– Chodź. – Przyciąga mnie do siebie, a ja kładę głowę na jego klatce piersiowej.
Przez chwilę po prostu cieszę się jego zapachem i pozwalam, aby wypełniło mnie czyste szczęście.
– Wszystko, co powiedziałeś wczoraj w nocy, to prawda?
– Oczywiście, że tak. Masz mnie za jakiegoś palanta, który by cię okłamał, żeby się z tobą przespać?
– Nie wiem.
– London, nie zrobiłbym czegoś takiego. Słuchaj, może nie jestem najwrażliwszym gościem na świecie, ale nie jestem też kompletnym dupkiem i traktuję tę sprawę poważnie. Zbyt długo się znamy.
– Więc… co teraz?
Milczy przez chwilę.
– A czego byś chciała?
– Chciałabym z tobą być. – Robię głęboki wdech. – Kocham cię, Ian.
Zamiera i przez chwilę martwię się, że powiedziałam za dużo.
– Nie musisz mi mówić tego samego – stwierdzam szybko, podnosząc głowę i patrząc mu w twarz. Nie wymagam niczego w zamian. – Chciałam po prostu ci powiedzieć, co do ciebie czuję.
Wpatruje mi się głęboko w oczy.
– Jeszcze nigdy w nikim się nie zakochałem.
– Ja też nie.
– Ale to, co do ciebie czuję… Nigdy nie czułem czegoś takiego.
Nie mogę powstrzymać uśmiechu.
– Naprawdę?
– Naprawdę. Pragnę cię chronić. Pilnować, żeby nic ci się nie stało. – Przerywa. – Chociaż chcę też pieprzyć cię na jakieś sto i dziesięć różnych sposobów. Trochę mi z tym dziwnie.
Chichoczę i czuję nagłe ściśnięcie w żołądku.
– Sto i dziesięć?
– Przynajmniej. – Nagle przewraca mnie na plecy i teraz znajduje się nade mną. – Tylko dzisiaj rano.
Serce podeszło mi do gardła.
– Nigdzie się nie wybieram.
– I dobrze.
Za drugim razem seks jest jeszcze lepszy. Już tak nie boli, chociaż po wczorajszej nocy wciąż jestem obolała. Ale dzięki jego cierpliwości i umiejętnościom osiągam orgazm. Zastanawiam się, z iloma dziewczynami już był, ale tak naprawdę nie chcę tego wiedzieć. Teraz liczy się tylko to, że jesteśmy razem. I chciałabym, żeby tak już zostało.
Ian Matthew Chase.
London Marie Chase.
Pan i pani Chase.
– To wszystko wydaje się takie właściwe, prawda? – pytam rozmarzonym głosem. Nadal oddychamy ciężko, jesteśmy rozgrzani, lepimy się od potu, czuję na sobie jego ciężar.
– Tak.
– Jakby od zawsze tak miało być.
Wspiera się na łokciach i patrzy w dół, na mnie.
– Może naprawdę miało tak być.
– Więc tylko udawałeś, że jesteś na mnie wkurzony, kiedy wszędzie za tobą chodziłyśmy z Sabriną?
Kręci głową.
– Nie, ale byłyście bardzo denerwujące.
Popycham go w żartach.
– Wredny jesteś.
– Ale mnie kochasz, co nie? – Całuje mnie, po czym zniża głowę i szepcze mi do ucha. – A ja kocham ciebie. Po prostu dłużej mi zajęło zdanie sobie z tego sprawy.
Z trudem przełykam ślinę i przez sekundę boję się, że skompromituję się płaczem. Lecz po kilku głębokich wdechach czuję się dobrze. Tak właściwie, to czuję się lepiej niż dobrze – jestem jak nowa. Wszystko się zmieniło. On jest całym moim życiem.
– Boże, Ian, jestem taka szczęśliwa. To wszystko zmienia.
– Tak?
– Tak. – Znowu się uśmiecham.
Unosi głowę i spogląda na mnie.
– London, nie chcę, żebyś się zmieniała. Jesteś idealna.
– Mam na myśli moje życie, teraz będzie wyglądało inaczej.
– Jak to inaczej?
– No, po pierwsze, jesienią nie pójdę na Northwestern.
Wygląda na zagubionego.
– Nie?
– Nie, głuptasie. Chcę być przy tobie.
Odgarnia mi włosy z twarzy.
– A co ze stypendium?
Wzruszam ramionami.
– Dostałam też stypendium na UNLV. Skorzystam z ich oferty.
– Ale UNLV nie jest twoją wymarzoną szkołą. Od zawsze chciałaś iść na Northwestern.
– To ciebie sobie wymarzyłam. Nic innego mnie nie obchodzi.
Przez chwilę nic nie mówi, ale patrzy na mnie jakoś inaczej. W jego oczach widzę coś, czego nie mogę odczytać.
Ale wtedy znowu mnie całuje.
– Powinniśmy się już zbierać.
Z niechęcią wstajemy i zaczynamy się ubierać.
W trakcie krótkiej jazdy do domu odgrywam w myślach każdą wspaniałą chwilę z poprzedniej nocy i fantazjuję na temat wszystkiego, co ma jeszcze nadejść. Ian także milczy i zastanawiam się, czy on myśli o tym samym.
Kiedy wjeżdża na podjazd mojego domu, w którym mieszkam z tatą, wysiada z samochodu i odprowadza mnie do drzwi.
– Do zobaczenia za kilka godzin – mówię. – Dzięki za… wszystko.
– Nie ma za co. Do zobaczenia na przyjęciu.
Wchodzę do domu i zamyślona szybuję w górę schodów, nucąc piosenkę, do której tańczyliśmy zeszłej nocy.
– London? – tata woła mnie z sypialni na piętrze, której używa jako biura. – To ty?
– Tak. – Staję w drzwiach i patrzę, jak pracuje przy komputerze. Biedak okropnie się garbi.
– Dobrze się bawiłaś?
– Tak. Bawiłam się świetnie.
– Super. – Uśmiecha się przez chwilę, po czym znowu wbija wzrok w monitor. Nic nowego. Mój tata od zawsze był pracoholikiem. To nas łączy. Nie wiem, kto był bardziej dumny, gdy dostałam stypendium od Northwestern – on czy ja. Nie przyjmie dobrze mojej decyzji o odrzuceniu ich oferty.
Ale nie obchodzi mnie to, powtarzam w myślach, idąc korytarzem do swojego pokoju. Jedyną rzeczą, jaka się teraz liczy, jest mój związek z Ianem. Może i mam dopiero siedemnaście lat, ale przysięgam – kocham Iana Chase’a, od kiedy go poznałam.
On jest tym jedynym.

PRZYJĘCIE ZACZYNA SIĘ O SZÓSTEJ, a Ian jeszcze się nie pojawił. Pani Chase ciągle pyta Sabrinę, gdzie on jest, ponieważ nie odbiera telefonu, jednak ani moja przyjaciółka, ani ja nic nie wiemy. O siódmej zaczynam się martwić, że mnie unika. O ósmej jestem co do tego przekonana.
– Przestań się zamartwiać – rozkazuje Sabrina. Jesteśmy w jej sypialni i pijemy musujące wino truskawkowe, które przemyciłyśmy na piętro. Bierze łyk, po czym wręcza mi butelkę. – W końcu przyjdzie.
– Po prostu mam złe przeczucie. – Biorę kilka łyków.
– Dlaczego? Powiedział to, co trzeba, prawda?
– Tak – przyznaję.
– W takim razie na pewno chodzi o to, że jest tępakiem. Kocham swojego brata, ale rzadko myśli o czyichś uczuciach poza swoimi. Pewnie nawet mu nie przyszło do głowy, że się przez niego martwisz.
– Może i masz rację. – Zmuszam się do uśmiechu, biorę kolejny łyk i oddaję jej butelkę. – Przepraszam. Zachowuję się jak idiotka. Skończmy wino i wróćmy na przyjęcie.
Po opróżnieniu butelki słyszę w głowie delikatny szum, jestem radosna i czuję się o wiele lepiej. Jednak gdy tylko wychodzimy z domu, prawie wymiotuję. Bo właśnie wtedy zauważam, jak Ian całuje jakąś dziewczynę w ogrodzie.
Nie mogę oddychać. Kotłuje mi się w żołądku. Ubrania wydają się na mnie za ciasne.
Sabrina łapie mnie za rękę.
– Hej. Wracajmy do środka.
Strzepuję jej dłoń.
– Nie.
– No chodź, Lon. Jest po prostu palantem, okej? Przemyćmy jeszcze jedno wino.
Jak on mógł mi to zrobić?
Nie rozumiem. Okłamał mnie. Powiedział, że mnie kocha, a teraz dotyka inną dziewczynę? Po tym wszystkim, co się wydarzyło między nami wczorajszej nocy i tego ranka? Chcę krzyczeć. Płakać. Rzucić czymś.
Ale zamiast tego maszeruję do miejsca, w którym stoi z ładną blondynką ubraną w skąpe dżinsowe szorty i czerwoną górę od bikini. Jej piersi wypełniają miseczki w sposób, o jakim ja mogę tylko pomarzyć.
Mam ochotę wepchnąć ją do basenu. Jego też.
– Ian, mogę z tobą pogadać? – Jestem zdziwiona tym, jak spokojnie brzmi mój głos. Tak naprawdę jestem załamana.
Spogląda na mnie bez emocji. Tak jakby zeszłej nocy nic się nie wydarzyło.
– Och, hej London. To jest Heidi. Studiujemy razem na UNLV.
Heidi patrzy na mnie ze znudzeniem.
– Cześć.
Ignoruję ją i wbijam wzrok w Iana.
– To twoja osoba towarzysząca?
Bezdusznie wzrusza ramionami.
– Można tak powiedzieć.
Serce bije mi jak szalone, boję się, że zaraz zemdleję. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Czy klatka piersiowa może fizycznie boleć? Każdy oddech sprawia mi ból.
– Chwila. – Podnoszę ręce, do oczu napływają mi łzy. – O co tu chodzi? Myślałam, że wszystko, co powiedziałeś wczoraj w nocy i dzisiaj rano, było prawdą.
Heidi chichocze, przez co mam ochotę uciszyć ją ciosem w gardło, a nie jestem nawet pewna, czym jest cios w gardło.
– Boże, Ian, coś ty powiedział tej biednej dziewczynie?
Ian patrzy mi prosto w oczy i dwoma słowami łamie mi serce.
– Nic takiego.
I nagle wszystko jest jasne: byłam kompletną idiotką. Przecież nie mógł być mną naprawdę zainteresowany. Jestem żałosnym dzieciakiem, który się zadurzył. Nie kocha mnie. Dałam mu dokładnie to, czego chciał, a teraz jestem bezużyteczna.
Nienawidzę go. Nienawidzę siebie, ponieważ mu uwierzyłam i chciałam dla niego zniszczyć sobie życie.
– Pierdol się – szepczę. Następnie odwracam się i biegnę, przysięgając sobie, że nigdy w życiu nikomu nie pozwolę się tak skrzywdzić.
A zwłaszcza jemu.
Zataczając się, idę koło domu i dziękuję Bogu za to, że nie powiedziałam ojcu o swoich planach odrzucenia oferty z Northwestern. Teraz tylko muszę znaleźć się jak najdalej od Iana Chase’a.
Im dalej, tym lepiej.




[1] UNLV – University of Nevada w Las Vegas (przyp. tłum.).

Popularne posty