niedziela, 18 sierpnia 2019


Prolog


Palec śledzi krzywizny moich pleców, zostawiając za sobą gęsią skórkę. Choć ze wszystkich sił udaję, że śpię, drżę pod jego lekkim jak puch dotykiem, niezdolna powstrzymać reakcji własnego ciała. Oddech więźnie w gardle.
Dlaczego on mi to robi?
Nienawidzę siebie prawie tak bardzo, jak nienawidzę tego mężczyzny. Ach, jakże ja nim gardzę… Nigdy w życiu nie czułam tak silnej nienawiści do nikogo i niczego. Nienawidzę jego włosów, uśmiechu, oczu. Nienawidzę słów, które wypowiada tym swoim zachrypniętym głosem. Rzeczy, które robi. Tego, jakim jest człowiekiem, jak mnie traktuje, jak na mnie wpływa. Bólu, jaki zadają mi jego dłonie, by za chwilę ofiarować niewyobrażalną rozkosz. Dzikie pożądanie pali mnie żywym ogniem, mieszając się z agonią.
Nienawidzę tego. Nienawidzę.
Tak bardzo tego, kurwa, nienawidzę.
Palec zatrzymuje się u dołu moich pleców, by obwieść rąbek bielizny. Czuję, że ciało budzi się do życia, rozpala żarem. On się tego spodziewa – potrafi rozniecić ogień. Wie, jak mnie dotykać.
Chciałabym oblać się benzyną i podpalić, sczeznąć w pło- mieniach, byle uciec od tych uczuć… Ale to na nic. Choćbym zmieniła się w kupkę popiołu, nie uwolnię się od niego. Tak działają siły natury – wiatr przywiałby mnie z powrotem.
Powietrze robi się ciężkie niczym od gęstego, czarnego dymu. A może to płuca tężeją, podobnie jak wszystkie moje mięśnie?
Chcę krzyczeć, uwolnić się. Uciec. Lecz tego nie robię – wiem, że natychmiast by mnie złapał. Nie raz tak było. I nie raz się jeszcze powtórzy.
Wciąż nie otwieram oczu, gdy palec znów pełznie wzdłuż mojego kręgosłupa. Staram się zapanować nad odczuciami.
„Nic się nie dzieje powtarzam sobie ja przecież śpię. On także śpi. To tylko sen. A może koszmar?”
Tak naprawdę mnie nie dotyka, choć wiem, że to robi… Wiem, że tak. Każda ze zdradzieckich komórek mojego organizmu budzi się pod jego dotykiem, każdy nerw drży jak pod napięciem. To się nie dzieje naprawdę. Nic tutaj nie dzieje się naprawdę. Zaczynam się zastanawiać… Może tak byłoby lepiej? Palec zatrzymuje się przy moim karku, tym razem na dłużej. Pięć, dziesięć, piętnaście… Odliczam w głowie sekundy, czekając na jego kolejny ruch, starając się przewidzieć, co zrobi za chwilę, jakbyśmy grali w szachy, a ja miała jakiekolwiek szanse na kontratak.
Wszystko na nic. Nawet te myśli. Zdążył już zbić mojego króla. Szach-mat.
Raz jeszcze przeciąga palcem wzdłuż pleców, by w połowie zboczyć z obranej trasy. Bada pozostałe obszary, jakby rozgrzana skóra była malarskim płótnem.

Ciekawość bierze górę nad rozsądkiem i zaczynam się zastanawiać, co takiego próbuje nakreślić. Ruchy wydają się przypadkowe, bezmyślne, ale za dobrze go znam… Niczego nie robi bezcelowo. Tym  szaleństwem kierują zawiłe reguły, a każde wypowiedziane słowo zdradza jego dalsze zamiary.
A te rzadko bywają dobre.
Zaciskam mocniej powieki, próbując odczytać szyfr, jakim posługuje się palec tańczący na moich plecach. Czyżby odmalowywał sielski obraz życia, który mi kiedyś obiecywał? Czyż- by znowu wsączał mi w skórę kłamstwa? Może pisze miłosny list, przysięgając poprawę?
Lub raczej żądanie okupu?
Ach, gdyby tak narysował linę. Znalazłabym sposób, by wyrwać ją z ciała i powiesić go na niej. Zasłużył na to, tego jestem pewna.
W końcu udaje mi się wyłapać wzór splotów i zakrętów powtarzanych przez palec. Widzę oczyma wyobraźni, że pisze pochylonymi literami jedno samotne słowo.
Vitale.
Nazywa się Ignazio Vitale, choć jeszcze niedawno kazał mi mówić na siebie Naz. To właśnie Naz mnie oczarował, to on zdobył moje serce i sprawił, że stopniało. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że prawdziwy jest Ignazio, a gdy po- znałam oblicze Vitale, było już za późno na odwrót.
A może nigdy nie miałam na to szansy…?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty