poniedziałek, 12 sierpnia 2019



RECENZJA „Był sobie pies 2” W. Bruce Cameron

O książce:
Data wydania: 4 września 2019
Cykl: Był sobie pies
Tom: 2
Kategoria: powieść przygodowa
Wydawnictwo: Kobiece

Opis książki:
Wszystkie psy doskonale wiedzą, że życie ma sens tylko u boku ukochanego człowieka
Bailey – bohater bestsellera „Był sobie pies” – powraca w nowym psim wcieleniu, aby wypełnić kolejną misję!

Mała Clarity June opuszcza ukochaną babcię i jej psa i wyjeżdża z matką do wielkiego miasta. Psiak przeżył już wiele żyć i sporo się nauczył o ludziach. Miał różne imiona: Bailey, Toby, Ellie, Koleżka…

Bailey powraca w nowym wcieleniu na czterech łapach i spotyka dorastającą Clarity. Wie, że jego misja jeszcze nie została wypełniona – musi pilnować i strzec dziewczynki. Musi być dzielnym psem!

Tym razem zrobi wszystko, aby pomóc ukochanej pani odnaleźć prawdziwą miłość i zrealizować jej marzenia. Czasami będzie musiał odejść, by zaraz znów powrócić jako inny psi przyjaciel. Bo jedno wie na pewno: życie jest na tyle pomerdane, że zawsze warto trzymać się razem.”


Moja opinia:
„Był sobie pies” to historia w której całkowicie się zakochałam. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam przygody cudownego psa, który przybierał różne wcielenia. Bailey to cudowna postać, która zostawiła po sobie sentyment. Nie spodziewałam się, że będę mogła jeszcze spotkać tego psa w kolejnym wydaniu!
A jednak!

Nasz główny czterołapy bohater tym razem pełni funkcję ochroniarza wnuczki Ethana. Ethana, który w poprzedniej części był chłopcem, a następnie nastolatkiem. Teraz ukazuje nam się jako staruszek, który jest troskliwym dziadkiem i wciąż kocha swojego ulubieńca, Baileya.

Niemniej, nie spotykamy tu Baileya w jego pierwszej postaci. Historia pojawienia się psiaka w rodzinie jest naprawdę pomerdana! Bowiem Clarity June, czyli wnuczka Ethana, jako dziecko wyprowadziła się z matką daleko od rodziny, przez co nie utrzymywali ze sobą kontaktu. Dziewczynka zapragnęła mieć psa, w tym celu wybrała się z matką do schroniska, gdzie znalazła uroczą suczkę, Molly. Molly, która okazała się być kolejnym wcieleniem naszego ulubieńca Baileya!

Muszę przyznać, że zaskoczenie jakiego doznałam było nie do opisania! Bardzo się cieszyłam, że ponownie spotykam tego psa, który tyle razy mnie wzruszał. Chociaż wielokrotnie się zmieniał, przyjmował różne wcielenia i role, to wciąż jest taki sam.

„Był sobie pies” to seria, którą należy czytać z wielkim opakowaniem chusteczek postawionych obok. Są to powieści, które wzruszają, wywołują wiele pozytywnych emocji i na długo zapadają w pamięć.

Bardzo się cieszę, że miałam okazję zapoznać się z twórczością W. Bruce Camerona, gdyż zdecydowanie przypadła mi do gustu. Są to powieści lekkie, a przy okazji pokazujące, jak wiele może znaczyć dla nas drugie istnienie. Jak bardzo przywiązujemy się do siebie i, że niezależnie od wszystkiego, zawsze potrafimy znaleźć drogę do prawdziwej miłości.

Polecam i czekam na kolejne powieści tego autora!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty