Prolog
Kiedy pani Garrison przyszła po czynsz,
Mason Lowe naprawiał kosiarkę matki, żeby móc przystrzyc trawnik.
– Halo! – Jej ostry,
nosowy głos wwiercił się w jego uszy, zanim jeszcze zastukała w płot
oddzielający ich podwórka. Metalowe zawiasy jęknęły, gdy furtka została
otwarta. – Jest ktoś w domu?
– Tylko ja. –
Spojrzał na nią i zmrużył oczy w południowym słońcu. Trzymając pewnie klucz,
przesunął dłonią po czole, by otrzeć pot.
– Och! Mason. –
Właścicielka domu, który wynajmowała jego matka, przyciskając rękę do dużego
dekoltu, stanęła jak wryta na niedorzecznie wysokich obcasach i zamrugała
długimi, sztucznymi rzęsami. – Nie zauważyłam cię.
Z nadzieją, że jeśli
będzie sprawiał wrażenie wystarczająco zajętego, czterdziestoparoletnia kobieta
załapie aluzję i zostawi go w spokoju, kucał przy kosiarce, którą próbował
naostrzyć.
– Mogę w czymś
pomóc?
– Um… – Przygryzła
wargę i jedną ręką odgarnęła włosy z szyi, jednocześnie wachlując się drugą.
Brokat na jej czerwonych paznokciach błyszczał w słońcu.
Przyjrzała mu się
zuchwale, pochłaniając go głodnym spojrzeniem. Zniesmaczony jej wzrokiem
wzdrygnął się. Aż go świerzbiło, żeby sięgnąć po koszulkę, którą pół godziny
wcześniej z siebie zrzucił.
Pani Garrison rozejrzała
się dookoła, jakby stała na czatach w trakcie napadu na bank, i zapytała:
– Gdzie twoja matka?
Mason skupił się z
powrotem na swojej pracy i za pomocą klucza wkręcił ostrze na miejsce.
– Zabrała siostrę na
kolejną wizytę u lekarza – skłamał, a jego mięśnie napięły się, gdy zacisnął
zęby.
Tak naprawdę mama i Sarah
pojechały do sklepu, ale warto było przypomnieć właścicielce o stanie jego
siostry, by wzbudzić jej współczucie oraz zyskać jeszcze trochę czasu na
zdobycie pieniędzy. Mason był pewien, że mama znowu zalegała z czynszem.
– Hmm. A jak się
miewa to biedne, urocze dziecko? – wymamrotała pani Garrison z roztargnieniem,
przyglądając się jego dłoniom, gdy pracował.
Podejrzewając, że nic jej
nie obchodzi zdrowie Sarah, Mason odgarnął z oczu ciemną grzywkę, po czym
posłał sąsiadce wymowne spojrzenie.
– Nadal ma mózgowe
porażenie dziecięce. – Przekręcił klucz nieco mocniej niż wcześniej, dokręcając
śrubę.
– No, no. –
Właścicielka podeszła bliżej. – Z ciebie za to wyrósł chłop na schwał. Spójrz
tylko na te wszystkie mięśnie. – Jej cień padł na Masona chwilę przed tym, jak
położyła mu rękę na ramieniu, zagłębiając paznokcie w gładką skórę.
Zaskoczony tym dotykiem,
odchylił się gwałtownie i uniósł wzrok.
Pani Garrison
zachichotała ochryple.
– Coś ty taki
strachliwy, kochanie? – Rozluźniła uścisk tylko po to, by przesunąć dłoń niżej,
na jego klatkę piersiową, gestem wyrażającym jawne uznanie. – Nie gryzę. – Jej
słowom przeczył szeroki uśmiech, który ukazał idealne, białe zęby. Wyglądała,
jakby miała ochotę się w niego wgryźć.
Mason z trudem przełknął
ślinę. Błysk w oczach kobiety sprawił, że mimo trzydziestosiedmiostopniowego
upału zrobiło mu się zimno. Niczym pantera, która dostrzegła ofiarę, chciała
zapolować. Na niego.
Nie musiał mieć dużego
doświadczenia w sprawach seksu – i nie miał go – by wiedzieć, czego chciała.
Pewnie dostrzegła go ze swojego okna na drugim piętrze. Zauważyła, że siedzi
jedynie w poszarpanych szortach, i wystroiła się tak, licząc, że się zabawi.
Było mu niedobrze. Nie
dlatego, że chciał pozostać prawiczkiem. Nie chciał. W zasadzie gdyby wcześniej
natrafiła się okazja, przestałby nim być lata temu.
Nie chodziło nawet o to,
że sąsiadka miała sztuczną opaleniznę, sztuczny biust i zrobioną twarz – z
pewnością usta oraz brwi – ale nie wyglądała źle. Posiadała duże piersi, jędrny
tyłek, długie, kształtne nogi, które, no dobrze, niech będzie, prezentowały się
nieźle w tych superobcisłych, superkrótkich dżinsowych szortach.
Nie chodziło też o to, że
była mężatką, bo nie była. Mason nie miał pewności, dlaczego wszyscy nazywali
ją panią Garrison. Mógł iść o zakład, że nigdy nie było żadnego pana Garrisona.
Nie, problem tkwił w jej
wieku. Po prostu nie pociągały go milfy[1],
a ona była ponad dwa razy starsza od niego.
Pani Robinson… to znaczy
Garrison… też musiała myśleć o liczbach, bo zaciekawiona uniosła brew i
zapytała:
– Ile masz teraz
lat, Mason?
– Osiemnaście. –
Odwrócił wzrok, przeklinając się w myślach, że nie skłamał. Cholera, dlaczego
tego nie zrobił? Siedemnastka nagle wydała się o wiele… bezpieczniejsza.
Ale coś mówiło mu, że ona
już znała odpowiedź na to pytanie.
Drapieżny uśmiech
rozciągnął jej pomalowane usta, jakby uznała już, że złapała go w swoją sieć.
– Więc… można już z
tobą legalnie uprawiać seks.
Mason zakasłał. Jasna
cholera. Nie sądził, że będzie miała odwagę powiedzieć o tym.
Zachichotała ochryple.
– Widzę, że cię
zszokowałam.
Potrząsnął głową,
bardziej z niedowierzania, niż by zaprzeczyć. Uśmiechnęła się z zadowoleniem,
jakby była dumna z jego reakcji.
– Twoja mama jest mi
winna trzy tysiące dolarów. Wiedziałeś o tym, Masonie?
Chwila, powiedziała trzy tysiące dolarów?
Popatrzył z niechęcią na
starą, zniszczoną kosiarkę, starając się nie zemdleć z wrażenia.
– Nie wiedziałem.
Chryste, to sporo kasy.
Jakby wyczuwając jego ból
i chcąc go pocieszyć, pani Garrison kucnęła obok, po czym położyła rękę na jego
nagim kolanie. Spojrzał na nią, licząc na to, że dostrzeże w jej wzroku współczucie.
Może da im kilka miesięcy na zdobycie trzech kawałków.
W jej bezdusznych,
piwnych oczach dostrzegł jednak tylko wyrachowany błysk. Przesunęła dłonią po
jego nodze, prześlizgując się po udzie, a on niemal wyskoczył ze spodenek.
Niech to, czy ona chciała
zrobić mu dobrze ręką tutaj, na środku podwórka jego matki, czy co? Podczas gdy
głos w jego głowie wołał: „Ohyda!”, maluch w majtkach ożywił się, uznając ruchy
ręki sąsiadki za raczej przyjemne – jeszcze przyjemniej byłoby, gdyby ujęła w
palce jego rozpaloną główkę.
Przez ciało Masona
przebiegł impuls elektryczny. Chciał ją odepchnąć i spojrzeć na nią krzywo, bo
nie podobało mu się to, co mu robiła, to, że jego ciało reagowało wbrew woli.
Ale nie mógł tego zrobić, nie mógł jej spławić ani krzywo na nią patrzeć. Matka
wisiała jej trzy tysiące dolarów.
Ile cholernych czynszów
to było?
Ogarnęła go panika.
Musiał to zakończyć, nim sprawy zaczną zmierzać prosto w kierunku, którego się
obawiał.
– Mama na pewno ma
pieniądze – powiedział. – O-ona i Sarah powinny wrócić za godzinę lub dwie.
Wtedy pani zapłaci.
– Naprawdę? – Twarz
pani Garrison pojaśniała. – Więc mamy godzinę lub dwie dla siebie?
Nie wiedział, co na to
odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, jak się zachować. Pragnął uciec, ale miał
paskudne przeczucie, że jeśli spróbuje, te paznokcie, które spoczywały na jego
nodze, wbiją się w skórę, rozszarpując ją.
Czuł, że znalazł się w
pułapce.
Kobieta nachyliła się
bliżej, a jej ciepła dłoń parzyła jego udo. Poczuł kokosowy zapach.
– Nie jestem głupia,
wiesz? Twoja matka nie ma takiej sumy. I nic mi nie zapłaci, kiedy już wróci z
tej wizyty u lekarza. Ale jestem
skłonna pomniejszyć ten dług o, powiedzmy, połowę, jeśli dojdziemy do
porozumienia.
Matko kochana.
Pani Garrison właśnie
zaproponowała mu seks.
Za tysiąc pięćset
dolarów.
Nie znał nawet jej
imienia.
– Wiesz, o czym
mówię, prawda, Masonie?
Odchylił się, zamknął
oczy, a chwilę później skinął głową.
– Świetnie. –
Brzmiała na uszczęśliwioną. Oraz obrzydliwie zadowoloną z siebie. – Zatem co ty
na to?
Niezdolny odmówić,
energicznie potrząsnął głową.
Pani Garrison nie
odpowiadała, więc zapadła pełna napięcia cisza. Ciekawość wygrała – Mason
uniósł powieki.
Sąsiadka przyglądała mu
się przenikliwie, jakby wiedziała, że mała, malutka część chłopaka miała ochotę
się zgodzić. Ale serio, który osiemnastolatek chciałby odmówić w takiej
sytuacji, nawet jeśli oznaczałaby ona utratę dziewictwa ze starszą laską?
– Nie zmienisz
zdania? – zapytała rozbawiona.
Dał ciała, otwierając
usta.
– Nie! Nie ma mowy.
Nie będę uprawiał z panią seksu. Nie wiedziałbym… – Odwrócił wzrok. – Nie
wiedziałbym nawet, co robić.
Nie miał pojęcia,
dlaczego wypalił z czymś takim. Ale
modlił się, żeby to ją odstraszyło, bo przecież każda kobieta, która chciała,
aby przeleciał ją nieudolny prawiczek, musiała mieć coś z głową.
Ona jednak zamiast z
niesmakiem zabrać rękę, mocniej zacisnęła palce na jego nodze. Otworzyła
szerzej piwne oczy, oblizując usta.
– Och, złotko –
westchnęła. – Przez ciebie zrobiłam się mokra.
Mason zamrugał. Co?
– Nie martw się,
jeśli to twój pierwszy raz, skarbie. Nauczę cię wszystkiego, co musisz
wiedzieć. I więcej. Z przyjemnością pokażę takiemu młodemu byczkowi jak ty… co
lubię. – Jej palce zaczęły sunąć wyżej.
Chwycił jej nadgarstek,
nim dotarła do skraju szortów, bo wiedział, że pójdzie dalej. Nie zatrzyma się,
dopóki nie weźmie go do ręki. Jego kutas zadrżał z ekscytacji, doskonale zdając
sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy żadna kobieta nie była tak bliska
dotknięcia go. Głupi fiut.
Mason zacisnął zęby i
mocniej chwycił nadgarstek sąsiadki, by ją ostrzec. Ale niech to diabli,
zaczęła oddychać ciężej, jakby jego brutalność tylko bardziej ją nakręcała.
Z rozgorączkowanym
spojrzeniem westchnęła ciężko.
– Cholera, masz
silne dłonie. Jesteś już dla mnie twardy, prawda?
Zniesmaczony zarówno jej
zachowaniem, jak i swoim zdradzieckim ciałem, odtrącił jej rękę. Zerwał się na
równe nogi, po czym odwrócił lekko, żeby nie dostrzegła wybrzuszenia w
spodenkach.
– Proszę iść –
wypluł. To było najbardziej surrealistyczne, zawstydzające oraz niezręczne
doświadczenie w jego życiu. Stał przerażony, na podwórku matki, przed zepsutą
kosiarką, ze wzwodem, i dyskutował o uprawianiu seksu za pieniądze z
właścicielką domu, w którym mieszkał. – Powiedziałem „nie”.
– Dobrze. – Oburzona
pociągnęła nosem, podnosząc się. Wzrokiem wypalała dziurę w jego karku. – W
takim razie przekaż matce, że jeśli nie zapłaci do końca tygodnia, dostanie
nakaz eksmisji.
Mason odwrócił się i
spojrzał na nią.
Nie zrobi tego.
Och, jasna cholera,
zrobi.
Udawała, że przygląda się
paznokciom, ale zerkała na jego wzwód, jakby była z siebie dumna. A potem żwawo
pomachała mu dłonią, ćwierkając:
– Na razie. – Po
czym odwróciła się na swoich obcasach, nucąc pod nosem. Jej wargi rozciągnęły
się w zuchwałym uśmiechu, gdy ruszyła do furtki.
Gapił się na nią. Mdliło
go i był przerażony. Nigdy wcześniej nie groziła eksmisją. Ale nigdy wcześniej
nie proponowała mu też seksu.
Jego matka pracowała na
dwa etaty i wszystkie oszczędności odkładała na elektryczny wózek inwalidzki
dla Sarah.
Mason
zacisnął zęby, czując się jak najgorszy syn i brat na świecie. Po szkole
dorabiał w myjni samochodowej, ale jego wypłata nie pokrywała nawet części
rachunków. Chwyciłby się każdej możliwości, by wspomóc rodzinę.
Nawet właścicielki.
Zakręciło mu się w
głowie, gdy podjął decyzję. Zamykając oczy, wychrypiał:
– Zaczekaj. – Po
części miał nadzieję, że sąsiadka go nie usłyszy.
Ale jej dłoń zamarła na
klamce. Odwróciła się powoli.
– Tak?
Nienawidził tego
triumfalnego błysku w jej oczach. Nienawidził jej i kropka.
Kilka razy otwierał usta,
nim udało mu się przemówić.
– Ja… umyję się
najpierw, dobrze?
Zaśmiała się, kręcąc
głową.
– Och, skarbie, ani
mi się waż. Do wieczora planuję zlizać każdą kropelkę potu z twojego prężnego,
młodego ciała.
Niemal zwrócił lunch.
Musiała wyczuć, że
pragnął zmienić zdanie, bo zgięła palec wskazujący, a następnie przywołała go
do siebie.
– Chodź za mną,
przystojniaku.
Odwróciła się, otwierając
furtkę, a on podążył z nią.
Trzy godziny później wrócił
do domu całkiem odmieniony. A pani Garrison obiecała anulować cały dług mamy,
jeśli przyjdzie do niej ponownie, kiedykolwiek go wezwie.
[1] MILF – akronim pochodzący od słów mother/mom
I'd like to fuck, stosowany w przemyśle porno i slangu młodzieżowym dla
określenia atrakcyjnych seksualnie matek (przyp. red.).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz