czwartek, 28 marca 2019


Prolog

LONDON
Siedemnaście lat temu

Niech mnie ktoś uszczypnie.
Niech powie, że wspomnienia zeszłej nocy – najbardziej niewiarygodnej i romantycznej w moim życiu – są prawdziwe.
Powoli przekręcam się na bok, po czym wspieram głowę na ręce; przyglądam się śpiącemu Ianowi. Jest przepiękny, chociaż nie widzę teraz jego jasnoniebieskich oczu ani nie posyła mi swojego seksownego, szerokiego uśmiechu. Tego samego, który zobaczyłam wczoraj, kiedy powiedział: „Nie masz pojęcia, co chciałbym z tobą zrobić. Powinnaś kazać mi wyjść”.
Kazać mu wyjść?
A niby dlaczego znaleźliśmy się w tym pokoju hotelowym? Naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, że już od dawna go kocham? Naprawdę nie wiedział, ile nocy spędziłam, marząc o tym, aby zauważył we mnie kogoś więcej niż najlepszą przyjaciółkę swojej młodszej siostry? Nie widział, jak go ubóstwiam? Był moim bohaterem… szczególnie zeszłej nocy.
Kiedy Ian wrócił do domu po pierwszym roku na UNLV[1], był świadkiem mojego załamania nerwowego. Wypłakiwałam się Sabrinie, ponieważ mój partner, z którym miałam pójść na bal na zakończenie szkoły, porzucił mnie w ostatniej chwili i postanowił wybrać się z kimś innym. Ian zaproponował mi w zamian swoje towarzystwo.
Byłam oszołomiona. Kilka miesięcy wcześniej pocałował mnie na imprezie, ale od tamtego czasu prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. Myślałam, że o tym zapomniał.
Nigdy nie czułam się tak piękna, jak wtedy, gdy wkroczyłam na bal u jego boku. Tańczyliśmy przytuleni, a moje serce jeszcze nigdy nie biło tak mocno. Kiedy pocałował mnie na parkiecie i powiedział, że już od pewnego czasu coś do mnie czuje, zakochałam się na zabój.
Po balu zapytał, czy chcę iść do hotelu z moimi przyjaciółmi. „Tak – odparłam, starając się być dzielna. – Ale nie chcę iść na imprezę. Chcę być tylko z tobą”. Nie mówiąc już nic, wziął mnie za rękę i pobiegliśmy do jego samochodu. Gdy dotarliśmy do hotelu, Ian wynajął dla nas pokój.
W windzie serce mi waliło ze zniecierpliwienia. Wychodząc z niej, Ian nie puszczał mojej dłoni, a ja czułam zbierającą się w brzuchu pustkę, jakbyśmy wjeżdżali na szczyt kolejki górskiej.
Kiedy znaleźliśmy się za zamkniętymi drzwiami pokoju, w którym opuszczono rolety i przyciemniono światła, Ian wyciągnął rękę i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował, jakby wiedział, że przez wiele nocy właśnie o tym marzyłam.
Kazać mu wyjść?
Nigdy, nawet za milion lat.
Zamiast tego, dałam mu wszystko. Serce, duszę, ciało. Był delikatny i czuły, ponieważ przeżywałam z nim swój pierwszy raz, a on o tym wiedział. Byłam nim zachwycona… jego wyrzeźbionym ciałem, sposobem, w jaki się poruszało, podniecającymi słowami, które wypowiadał.
„Boże, jesteś tak cholernie piękna. Marzyłem o tym od dawna. Tak mi w tobie dobrze”.
Nadal nie mogę uwierzyć w to, że mnie chce. Mnie! Wcale nie przypominam blond laleczek Barbie, z którymi zwykle się umawia. Mam ciemne włosy, małe piersi, a moja talia nie jest grubości mojego uda. W skali od jeden do dziesięciu zazwyczaj czuję się jak szóstka.
Ale zeszłej nocy dzięki niemu poczułam się, jakbym była jedyną dziewczyną na świecie. Było magicznie… A to dopiero miał być początek czegoś nowego.
Światło przedziera się przez zasłony – zapowiedź nowego dnia. Powinniśmy już wstać, bo dziś po południu czeka nas przyjęcie z okazji ukończenia szkoły przez Sabrinę. Obiecałam pomóc jej ozdobić dom.
Jednak chcę, żeby ta chwila nigdy się nie skończyła.
Ian leży na plecach, z jedną ręką zarzuconą za głowę, kołdra zakrywa dolną część jego ciała. Powstrzymuję się od przesunięcia dłoni po jego naprężonych mięśniach i muskularnej klatce piersiowej, choć nie jest to łatwe.
Otwiera oczy. Zauważa mnie i uśmiecha się lekko.
– Hej.
Serce zaczyna mi bić szybciej.
– Hej.
– Spałaś coś?
– Trochę.
– Myślałem, że cię zmęczyłem.
Uśmiecham się szeroko.
– Zmęczyłeś. Ale nie mogę spać, kiedy jestem taka podekscytowana.
Unosi jedną brew.
– A czym jesteś taka podekscytowana?
– Tobą – mówię otwarcie. – Tą sytuacją. Nami.
On też uśmiecha się szeroko.
– Chodź. – Przyciąga mnie do siebie, a ja kładę głowę na jego klatce piersiowej.
Przez chwilę po prostu cieszę się jego zapachem i pozwalam, aby wypełniło mnie czyste szczęście.
– Wszystko, co powiedziałeś wczoraj w nocy, to prawda?
– Oczywiście, że tak. Masz mnie za jakiegoś palanta, który by cię okłamał, żeby się z tobą przespać?
– Nie wiem.
– London, nie zrobiłbym czegoś takiego. Słuchaj, może nie jestem najwrażliwszym gościem na świecie, ale nie jestem też kompletnym dupkiem i traktuję tę sprawę poważnie. Zbyt długo się znamy.
– Więc… co teraz?
Milczy przez chwilę.
– A czego byś chciała?
– Chciałabym z tobą być. – Robię głęboki wdech. – Kocham cię, Ian.
Zamiera i przez chwilę martwię się, że powiedziałam za dużo.
– Nie musisz mi mówić tego samego – stwierdzam szybko, podnosząc głowę i patrząc mu w twarz. Nie wymagam niczego w zamian. – Chciałam po prostu ci powiedzieć, co do ciebie czuję.
Wpatruje mi się głęboko w oczy.
– Jeszcze nigdy w nikim się nie zakochałem.
– Ja też nie.
– Ale to, co do ciebie czuję… Nigdy nie czułem czegoś takiego.
Nie mogę powstrzymać uśmiechu.
– Naprawdę?
– Naprawdę. Pragnę cię chronić. Pilnować, żeby nic ci się nie stało. – Przerywa. – Chociaż chcę też pieprzyć cię na jakieś sto i dziesięć różnych sposobów. Trochę mi z tym dziwnie.
Chichoczę i czuję nagłe ściśnięcie w żołądku.
– Sto i dziesięć?
– Przynajmniej. – Nagle przewraca mnie na plecy i teraz znajduje się nade mną. – Tylko dzisiaj rano.
Serce podeszło mi do gardła.
– Nigdzie się nie wybieram.
– I dobrze.
Za drugim razem seks jest jeszcze lepszy. Już tak nie boli, chociaż po wczorajszej nocy wciąż jestem obolała. Ale dzięki jego cierpliwości i umiejętnościom osiągam orgazm. Zastanawiam się, z iloma dziewczynami już był, ale tak naprawdę nie chcę tego wiedzieć. Teraz liczy się tylko to, że jesteśmy razem. I chciałabym, żeby tak już zostało.
Ian Matthew Chase.
London Marie Chase.
Pan i pani Chase.
– To wszystko wydaje się takie właściwe, prawda? – pytam rozmarzonym głosem. Nadal oddychamy ciężko, jesteśmy rozgrzani, lepimy się od potu, czuję na sobie jego ciężar.
– Tak.
– Jakby od zawsze tak miało być.
Wspiera się na łokciach i patrzy w dół, na mnie.
– Może naprawdę miało tak być.
– Więc tylko udawałeś, że jesteś na mnie wkurzony, kiedy wszędzie za tobą chodziłyśmy z Sabriną?
Kręci głową.
– Nie, ale byłyście bardzo denerwujące.
Popycham go w żartach.
– Wredny jesteś.
– Ale mnie kochasz, co nie? – Całuje mnie, po czym zniża głowę i szepcze mi do ucha. – A ja kocham ciebie. Po prostu dłużej mi zajęło zdanie sobie z tego sprawy.
Z trudem przełykam ślinę i przez sekundę boję się, że skompromituję się płaczem. Lecz po kilku głębokich wdechach czuję się dobrze. Tak właściwie, to czuję się lepiej niż dobrze – jestem jak nowa. Wszystko się zmieniło. On jest całym moim życiem.
– Boże, Ian, jestem taka szczęśliwa. To wszystko zmienia.
– Tak?
– Tak. – Znowu się uśmiecham.
Unosi głowę i spogląda na mnie.
– London, nie chcę, żebyś się zmieniała. Jesteś idealna.
– Mam na myśli moje życie, teraz będzie wyglądało inaczej.
– Jak to inaczej?
– No, po pierwsze, jesienią nie pójdę na Northwestern.
Wygląda na zagubionego.
– Nie?
– Nie, głuptasie. Chcę być przy tobie.
Odgarnia mi włosy z twarzy.
– A co ze stypendium?
Wzruszam ramionami.
– Dostałam też stypendium na UNLV. Skorzystam z ich oferty.
– Ale UNLV nie jest twoją wymarzoną szkołą. Od zawsze chciałaś iść na Northwestern.
– To ciebie sobie wymarzyłam. Nic innego mnie nie obchodzi.
Przez chwilę nic nie mówi, ale patrzy na mnie jakoś inaczej. W jego oczach widzę coś, czego nie mogę odczytać.
Ale wtedy znowu mnie całuje.
– Powinniśmy się już zbierać.
Z niechęcią wstajemy i zaczynamy się ubierać.
W trakcie krótkiej jazdy do domu odgrywam w myślach każdą wspaniałą chwilę z poprzedniej nocy i fantazjuję na temat wszystkiego, co ma jeszcze nadejść. Ian także milczy i zastanawiam się, czy on myśli o tym samym.
Kiedy wjeżdża na podjazd mojego domu, w którym mieszkam z tatą, wysiada z samochodu i odprowadza mnie do drzwi.
– Do zobaczenia za kilka godzin – mówię. – Dzięki za… wszystko.
– Nie ma za co. Do zobaczenia na przyjęciu.
Wchodzę do domu i zamyślona szybuję w górę schodów, nucąc piosenkę, do której tańczyliśmy zeszłej nocy.
– London? – tata woła mnie z sypialni na piętrze, której używa jako biura. – To ty?
– Tak. – Staję w drzwiach i patrzę, jak pracuje przy komputerze. Biedak okropnie się garbi.
– Dobrze się bawiłaś?
– Tak. Bawiłam się świetnie.
– Super. – Uśmiecha się przez chwilę, po czym znowu wbija wzrok w monitor. Nic nowego. Mój tata od zawsze był pracoholikiem. To nas łączy. Nie wiem, kto był bardziej dumny, gdy dostałam stypendium od Northwestern – on czy ja. Nie przyjmie dobrze mojej decyzji o odrzuceniu ich oferty.
Ale nie obchodzi mnie to, powtarzam w myślach, idąc korytarzem do swojego pokoju. Jedyną rzeczą, jaka się teraz liczy, jest mój związek z Ianem. Może i mam dopiero siedemnaście lat, ale przysięgam – kocham Iana Chase’a, od kiedy go poznałam.
On jest tym jedynym.

PRZYJĘCIE ZACZYNA SIĘ O SZÓSTEJ, a Ian jeszcze się nie pojawił. Pani Chase ciągle pyta Sabrinę, gdzie on jest, ponieważ nie odbiera telefonu, jednak ani moja przyjaciółka, ani ja nic nie wiemy. O siódmej zaczynam się martwić, że mnie unika. O ósmej jestem co do tego przekonana.
– Przestań się zamartwiać – rozkazuje Sabrina. Jesteśmy w jej sypialni i pijemy musujące wino truskawkowe, które przemyciłyśmy na piętro. Bierze łyk, po czym wręcza mi butelkę. – W końcu przyjdzie.
– Po prostu mam złe przeczucie. – Biorę kilka łyków.
– Dlaczego? Powiedział to, co trzeba, prawda?
– Tak – przyznaję.
– W takim razie na pewno chodzi o to, że jest tępakiem. Kocham swojego brata, ale rzadko myśli o czyichś uczuciach poza swoimi. Pewnie nawet mu nie przyszło do głowy, że się przez niego martwisz.
– Może i masz rację. – Zmuszam się do uśmiechu, biorę kolejny łyk i oddaję jej butelkę. – Przepraszam. Zachowuję się jak idiotka. Skończmy wino i wróćmy na przyjęcie.
Po opróżnieniu butelki słyszę w głowie delikatny szum, jestem radosna i czuję się o wiele lepiej. Jednak gdy tylko wychodzimy z domu, prawie wymiotuję. Bo właśnie wtedy zauważam, jak Ian całuje jakąś dziewczynę w ogrodzie.
Nie mogę oddychać. Kotłuje mi się w żołądku. Ubrania wydają się na mnie za ciasne.
Sabrina łapie mnie za rękę.
– Hej. Wracajmy do środka.
Strzepuję jej dłoń.
– Nie.
– No chodź, Lon. Jest po prostu palantem, okej? Przemyćmy jeszcze jedno wino.
Jak on mógł mi to zrobić?
Nie rozumiem. Okłamał mnie. Powiedział, że mnie kocha, a teraz dotyka inną dziewczynę? Po tym wszystkim, co się wydarzyło między nami wczorajszej nocy i tego ranka? Chcę krzyczeć. Płakać. Rzucić czymś.
Ale zamiast tego maszeruję do miejsca, w którym stoi z ładną blondynką ubraną w skąpe dżinsowe szorty i czerwoną górę od bikini. Jej piersi wypełniają miseczki w sposób, o jakim ja mogę tylko pomarzyć.
Mam ochotę wepchnąć ją do basenu. Jego też.
– Ian, mogę z tobą pogadać? – Jestem zdziwiona tym, jak spokojnie brzmi mój głos. Tak naprawdę jestem załamana.
Spogląda na mnie bez emocji. Tak jakby zeszłej nocy nic się nie wydarzyło.
– Och, hej London. To jest Heidi. Studiujemy razem na UNLV.
Heidi patrzy na mnie ze znudzeniem.
– Cześć.
Ignoruję ją i wbijam wzrok w Iana.
– To twoja osoba towarzysząca?
Bezdusznie wzrusza ramionami.
– Można tak powiedzieć.
Serce bije mi jak szalone, boję się, że zaraz zemdleję. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Czy klatka piersiowa może fizycznie boleć? Każdy oddech sprawia mi ból.
– Chwila. – Podnoszę ręce, do oczu napływają mi łzy. – O co tu chodzi? Myślałam, że wszystko, co powiedziałeś wczoraj w nocy i dzisiaj rano, było prawdą.
Heidi chichocze, przez co mam ochotę uciszyć ją ciosem w gardło, a nie jestem nawet pewna, czym jest cios w gardło.
– Boże, Ian, coś ty powiedział tej biednej dziewczynie?
Ian patrzy mi prosto w oczy i dwoma słowami łamie mi serce.
– Nic takiego.
I nagle wszystko jest jasne: byłam kompletną idiotką. Przecież nie mógł być mną naprawdę zainteresowany. Jestem żałosnym dzieciakiem, który się zadurzył. Nie kocha mnie. Dałam mu dokładnie to, czego chciał, a teraz jestem bezużyteczna.
Nienawidzę go. Nienawidzę siebie, ponieważ mu uwierzyłam i chciałam dla niego zniszczyć sobie życie.
– Pierdol się – szepczę. Następnie odwracam się i biegnę, przysięgając sobie, że nigdy w życiu nikomu nie pozwolę się tak skrzywdzić.
A zwłaszcza jemu.
Zataczając się, idę koło domu i dziękuję Bogu za to, że nie powiedziałam ojcu o swoich planach odrzucenia oferty z Northwestern. Teraz tylko muszę znaleźć się jak najdalej od Iana Chase’a.
Im dalej, tym lepiej.




[1] UNLV – University of Nevada w Las Vegas (przyp. tłum.).

1 komentarz:

Popularne posty